Naszego
kolejnego rozmówcę z całą pewnością możemy określić mianem
piłkarskiego obieżyświata.
W
Nowej Rudzie pojawił się w roku 1984 , gdy będąc piłkarzem
Bielawianki wpadł w oko ówczesnemu szkoleniowcowi Piasta ,
Tadeuszowi Nowakowi. Po kilkuletnim okresie gry
zielono-biało-czarnych barwach odszedł do wałbrzyskiego Górnika.
Kolejnymi
przystankami w bogatej karierze piłkarskiej były takie kluby, jak :
Dozamet Nowa Sól, Kuznia Jawor, czy Orzeł Ząbkowice. Jako grający
trener wciąż aktywnie pomaga swym podopiecznym , co jak na 55-latka
jest wyczynem niebywałym.
Niemiecka
grupa Scooter wylansowała swego czasu przebój pod tytułem „
Faster, Harder, Scooter ” .
Bohater
naszego wywiadu zazwyczaj był szybszy i bardziej pracowity od swych
boiskowych przeciwników,co w połączeniu ze sporymi umiejętnościami
piłkarskimi czyniło go ważnym elementem drużyny Erwina Wojtyłki.
Przed
Państwem kolejny uczestnik bojów o Ekstraklasę – Andrzej
Lubieniecki, powszechnie znany jako „ Skuter”.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Każdy wywiad z byłym piłkarzem Piasta
rozpoczynamy od wypełnienia ankiety, co w Panu przypadku może być
zajęciem dość trudnym. Chyba zabraknie nam kartek,wciąż bowiem
biega Pan za piłką...
Andrzej
Lubieniecki : - Tych klubów rzeczywiście nazbierało się sporo , a
gra wciąż sprawia mi przyjemność.
Jak
widzicie, obecnie jestem trenerem Słowianina Wolibórz i zdarza mi
się jeszcze występować na boisku ( rozmowę z Andrzejem
Lubienieckim przeprowadziliśmy na boisku w Woliborzu ).
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Nie każdy klub w klasie – A może pochwalić
się posiadaniem sponsora.
Andrzej
Lubieniecki : - W istocie, regularnie otrzymujemy wsparcie , co nie
jest częstym zjawiskiem w tej klasie rozgrywkowej. Zawodnicy mają
świadomość o co i za ile grają, klub jest mądrze zarządzany i
rysują się przed nim ciekawe perspektywy na przyszłość. Dobrze
czuję się w Woliborzu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Jak mniemamy, w Nowej Rudzie również czuł
się Pan dobrze , choć walki o Ekstraklasę z Jastrzębiem zapewne
nie wspomina Pan najlepiej...
Andrzej
Lubieniecki : - Baraże o Ekstraklasę to temat na osobne
opowiadanie. Podjęliśmy walkę, panowało jednak przekonanie, że
mamy nieco ograniczone szanse na sukces...
Piast
Nowa Ruda – Kronika : - Pański kolega z zespołu, Józef Borcoń ,
wskazywał na bramkarza, jako tego, który powinien obronić strzał
Marka Tekieli. Jak wspomina Pan sytuację, po której straciliśmy
decydującą bramkę ?
Andrzej
Lubieniecki : - Przede wszystkim, nie obwiniam Andrzeja Kretka.
Piast
Nowa Ruda – Kronika : - To dobrze, cieszy nas inny punkt widzenia.
Andrzej
Lubieniecki : - Takie bramki, jaką wpuścił Andrzej w Jastrzębiu
po prostu się zdarzają. Marek Tekiela nie trafił czysto w piłkę,
ta jakimś cudem znalazła jednak drogę do siatki i stało się. O
naszym nieudanym podejściu do Ekstraklasy zadecydowały inne
czynniki.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Mówiąc wprost : mała Nowa Ruda miała
mniejszą siłę przebicia od Jastrzębia ? Promocja klubu z dawnego
województwa katowickiego była bardziej po myśli decydentów z
futbolowej centrali ?
Andrzej
Lubieniecki : - Komuś zależało na awansie Jastrzębia. W czystej,
sportowej rywalizacji bylibyśmy górą. Graliśmy lepiej od naszych
przeciwników i posiadaliśmy silniejszy zespół. Niestety, pewne
czynniki zadecydowały o tym, że to podopieczni Ryszarda Dudy mogli
radować się z sukcesu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - W Jastrzębiu grał Pan z blokadą. Wytrzymał
Pan na boisku 45.minut , w drugiej połowie na placu gry pojawił się
również nie w pełni zdrowy Ryszard Rosiak.
Andrzej
Lubieniecki : - Ból był nie do opisania, nie byłem w stanie
kontynuować gry. Po meczu w Jastrzębiu przez dwa miesiące
przechodziłem rehabilitację i nie uczestniczyłem w treningach.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Pańska kontuzja miała z pewnością wpływ na
grę Piasta, kondycja i wybieganie to były niewątpliwe atuty
„Skutera”.
Andrzej
Lubieniecki : - Dość dziwny to pseudonim i nawet nie wiem, kto go
wymyślił. Na brak sił rzeczywiście nie narzekałem, bez trudu
wytrzymywałem na boisku 90. minut. Najlepszy dowód, że w starciach
z Gwardią Warszawa nie ustępowałem w tym elemencie Romanowi
Koseckiemu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Ryszard Rosiak powiedział kiedyś : „ -
Kosecki dostał piłkę, obrócił się, zobaczyłem tylko numer jego
buta i tyle go widziałem (…) ”.
Andrzej
Lubieniecki : - Tak było, Kosecki miał nieprawdopodobne
przyspieszenie. Chwila nieuwagi z bezpośrednim starciu z nim
skutkowała utratą kilku dobrych metrów. Już w Gwardii zapowiadał
się na świetnego zawodnika i jak pokazał czas, takim właśnie
został.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - W Piaście Nowa Ruda grał Pan w latach
1984-1990. Jak wyglądało Pana przejście z Bielawianki ? Czy odbyło
się ono tradycyjną metodą ?
Andrzej
Lubieniecki : - Działacze Piasta i Bielawianki uzgodnili, że jako
poborowy Andrzej Lubieniecki otrzymałem powołanie do odbycia służby
wojskowej w jednostce w Kłodzku.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Musimy przyznać,że o takim sposobie
pozyskania piłkarza do Nowej Rudy słyszymy po raz pierwszy. Miał
Pan wówczas 22 lata.
Andrzej
Lubieniecki : - Działacze obu klubów „poszli na całość ”.
Byłem przekonany,że trafię do Piasta , dochodziły mnie bowiem
słuchy o zainteresowaniu mą osobą przez trenera Tadeusza Nowaka.
Wszystko poszło szybko i sprawnie, po kilku dniach od uzgodnienia
formalności pojawiłem się na treningu przy ulicy Sportowej. W
mundurze. Później, jak się zapewne domyślacie, ten element
garderoby pozostawiłem w szafie.
Piast
Nowa Ruda – Kronika : - W trzecioligowym Piaście grał Pan więc u
boku Jerzego Turonia.
Andrzej
Świerczyński : - Zgadza się. Jurek był bardzo dobrym piłkarzem,
potrafiącym zrobić różnicę na boisku.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy trener Nowak demonstrował czasem ćwiczenia
na treningu ?
Andrzej
Lubieniecki : - Oczywiście,Tadeusz Nowak wciąż zachwycał
panowaniem nad piłką. Miał ogromne predyspozycje do zawodu
trenera, chyba nawet większe od Erwina Wojtyłki.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Erwin Wojtyłko kładł nacisk na taktykę i
stałe fragmenty gry, co nie zawsze wywołuje entuzjastyczne reakcje
u piłkarzy.
Andrzej
Lubieniecki : - To prawda, u Wojtyłki rzuty wolne, czy rożne
trenowaliśmy czasem aż do znudzenia. Zdawaliśmy sobie jednak
sprawę, że wyćwiczone schematy mogą zaprocentować podczas walki
o ligowe punkty i stosowaliśmy się do poleceń trenera. Sporo
bramek zdobywaliśmy właśnie po stałych fragmentach. U trenera
Nowaka było inaczej, szybciej, dynamiczniej. Zajęcia były krótsze,
bardziej intensywne. Erwin Wojtyłko i Tadeusz Nowak prezentowali
odmienne spojrzenie na prowadzenie zespołu, lecz obu zaliczam do
grona mych najlepszych szkoleniowców.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy o zwolnieniu trenera Nowaka w końcówce
sezonu 1984/85 zadecydowały tylko sprawy pozaboiskowe?
Andrzej
Lubieniecki : - Tylko i wyłącznie. Drużyna spisywała się
przecież przyzwoicie. Tadeusz Nowak poniekąd nie pozostawił wyboru
działaczom i tymczasową opiekę nad naszym zespołem przejął
Bolesław Kozaczka.
Bardzo
żałuję,że tak potoczyły się losy trenera Nowaka.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy po zatrudnieniu Erwina Wojtyłki celem
zespołu stał się awans do drugiej ligi ?
Andrzej
Lubieniecki : - Tak, pojawiały się głosy o walce o awans, tym
bardziej, że nowi zawodnicy przychodzący do Piasta gwarantowali
określoną jakość. Wspominaliście o Józefie Borconiu,wspaniałym
człowieku i świetnym piłkarzu. Dla mnie jednak ojcem awansu Piasta
na zaplecze Ekstraklasy był Bogdan Łukasiak. W trzeciej lidze nie
miał on sobie równych.
Jego
przegląd pola i wizja gry robiły na mnie spore wrażenie, do tego
świetnie grał głową.
Piast
Nowa Ruda – Kronika : - Jednak w drugiej lidze nie prezentował się
już tak dobrze.
Andrzej
Lubieniecki : - U Erwina Wojtyłki nie było sentymentów i nikt nie
pojawiał się w składzie za dawne zasługi. Bogdan miewał jeszcze
przebłyski, jednak generalnie zmuszony był ustąpić pola innym
zawodnikom. Nie był już zawodnikiem pierwszego wyboru.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Zatrzymajmy się przy sezonie 1987/88. Z jakim
wydarzeniem kojarzy się Panu nagłówek w katowickim „Sporcie”
pod tytułem - „ Lubieniecki jak Deyna ” ?
Andrzej
Lubieniecki : - Pamiętam, powiem więcej-zachowałem na pamiątkę
ten wycinek. W pierwszej kolejce rundy wiosennej 1987/88
podejmowaliśmy na swym stadionie opolską Odrę. Po dobrym meczu
pokonaliśmy rywali aż 4-1.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Dwie bramki dla Piasta zdobył w tym spotkaniu
Andrzej Lubieniecki. Jedna z nich była wyjatkowej urody.
Andrzej
Lubieniecki : - Dokładnie tak było. Pierwszy gol padł po strzale
z około 20.metrów, drugi natomiast po uderzeniu piłki bezpośrednio
z rzutu rożnego. Trafiłem idealnie w „okienko ” bramki i
szczerze mówiąc,nie winiłbym bramkarza gości za tę sytuację.
Nadałem piłce odpowiednią rotację i ta ugrzęzła w siatce.
W
meczu z Odrą prowadziliśmy już 3-0, co przy ówczesnej punktacji
wzbogacało nasz dorobek o kolejne 3.punkty. Wkrótce Andrzej Kretek
przepuścił dość łatwą do obrony piłkę i zrobiło się 3-1.Gdy
zdobyłem czwartą bramkę, Kretek miał szczególne powody do
radości.
(na dowód: klisza z periodyku "Sport", nr z 14 marca 1988 roku - jakość pierwsza klasa, wiemy)
Piast
Nowa Ruda-Kronika: - Wszyscy nasi rozmówcy,którzy reprezentowali
barwy Piasta w okresie największych sukcesów zwracają uwagę na
wyjątkową atmosferę panującą w zespole.
Andrzej
Lubieniecki : - Atmosfera była kluczem do zwycięstw i nasze dobre
wyniki nie były dziełem przypadku. Dobrze rozumieliśmy się w
szatni i poza nią, nie było podziałów na grupy. To był prawdziwy
zespół, możecie uznać moje słowa za banał, ale rzeczywiście
tak było. Paradokslanie, w ekipie trenera Wojtyłki nikt nie mógł
czuć się pewniakiem do gry w pierwszym składzie. Cały czas trwała
walka o miejsce, tymczasem nie dochodziło z tego powodu do
nieprzyjemnych sytuacji.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Pewne wydarzenia zachwiały jednak dobrze
rozumiejącą się grupą . W kluczowym momencie sezonu,przed meczem
z Gwardią Warszawa, doszło do wypadku, w którym zginął ojciec
Andrzeja Świerczyńskiego. Za kierownicą siedział Wiesław
Kozłowski...
Andrzej
Lubieniecki : - No tak, takie sytuacje potrafią zburzyć nawet
najbardziej idealną atmosferę... Ciężki to był czas, zarówno
dla zespołu, jak i sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim dla
samego Andrzeja.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Remis w Jastrzębiu 2-2 utwierdził Was w
przekonaniu,że w barażach nie stoicie na straconej pozycji ?
Andrzej
Lubieniecki : - Ten remis utwierdził nas w przekonaniu, że jesteśmy
zespołem lepszym. Zdobyłem tam bramkę i odnosiłem wrażenie, że
to rywale z Jastrzębia bali się nas. Powtórzę po raz kolejny :
mieliśmy lepszy zespół.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Przekazał nam Pan kilka fotek z meczu z
Ruchem. To także wielkie wydarzenie w dziejach naszego Klubu.
Andrzej
Lubieniecki : - Ruch był jednak drużyną z innej półki, zwróćcie
uwagę, że jako beniaminek został od razu mistrzem Polski w
następnym sezonie. Trener Wyrobek dysponował silną kadrą, a takie
nazwiska, jak Warzycha, Wira czy Szewczyk znają przecież wszyscy
kibice futbolu w naszym kraju. Nie mieliśmy większych szans w
rywalizacji z tak silnym zespołem.
(15 maja 1988 roku, Piast - Ruch, nasz rozmówca w szarży na bramkę Chorzowian, nr 9)
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Jeśli chodzi o same baraże, zasugerował Pan,
że pewne decyzje zostały podjęte na szczeblu ministerialnym. Czy
tego typu pogłoski miały wpływ na przygotowania do dwumeczu ?
Andrzej
Lubieniecki : - Nie, staraliśmy odcinać się od tego typu pogłosek.
Te z kolei przybrały na sile po spotkaniu w Jastrzębiu. Biorąc pod
uwagę różne , nie zawsze związane ze sportem czynniki , skłonny
jestem uwierzyć w pozaboiskowe kulisy dotyczące tychże spotkań.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - I nie obwinia Pan Andrzeja Kretka ?
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - W żadnym wypadku. O przejściu Andrzeja do
Jastrzębia dowiedziałem się bodaj dwa tygodnie po zakończeniu
rozgrywek. Nie byłem specjalnie zdziwiony, był to zawodnik wysokiej
klasy i prędzej , czy później trafiłby do Ekstraklasy. Nie
obwiniam go o bramkę, którą strzelił Marek Tekiela. Takie
sytuacje zdarzają się w piłce , uważam, że w tym właśnie
momencie przytrafił się Kretkowi gorszy dzień. Wątpię, by
poszedł on na jakikolwiek układ, nie należał do tego typu ludzi.
Zostawmy
Kretka, w mojej opinii- ustalono odgórnie, że awansować ma zespół
Jastrzębia.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A czy Erwin Wojtyłko mógł wiedzieć o
pewnych rzeczach ?
Andrzej
Lubieniecki : - Biorąc pod uwagę jego dojścia różnych osób i
pozycję, jaką cieszył się w środowisku piłkarskim , uważam, że
tak.
Piast
Nowa Ruda – Kronika : - Rozczarowanie po barażach zostało w
Pańskiej głowie do dziś ?
Andrzej
Lubieniecki : - Oczywiście. Nie daje mi to spokoju.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Równie wielką traumą były baraże o
utrzymanie statusu drugoligowca z zespołem Stali Stocznia Szczecin w
sezonie 1988 / 89 ?
Andrzej
Lubieniecki : - To było istne kuriozum. W meczu w Szczecinie sędzia
robił wszystko, by spuścić nas do trzeciej ligi i dopiął swego.
Karny dla Stali to było jakieś nieporozumienie, Karol Ulatowski nie
faulował zawodnika gospodarzy. Negatywnym bohaterem pierwszego meczu
na ulicy Sportowej był z kolei Piotr Szymański. Z perspektywy czasu
uważam, że jego przyjście do Piasta nie było najlepszym pomysłem
działaczy. Nie prezentował on odpowiedniego poziomu , grając na
boku obrony koncentrował swe wysiłki głównie na grze do przodu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A jak wspomina Pan Jerzego Sokołowskiego ?
Karol Ulatowski w dość mocnych słowach odniósł się do jego roli
w drużynie i poza nią.
Co
więcej, w kontekście tego wywiadu kontakt z nami nawiązał Robert
Prokopowicz, który przybył do Piasta właśnie z Jerzym
Sokołowskim. Razem z Panem Robertem zastanawiamy się więc, czy
Karol Ulatowski jest w swej opinii odosobniony ?
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Zmartwię być może Roberta Prokopowicza, ale
mam podobne zdanie, jak Karol.
Pewnego
razu Jerzy Sokołowski poprosił mnie na bok i rzekł tonem nie
znoszącym sprzeciwu :
-
To ja powinienem rządzić w tej drużynie, a nie Marchewka...
Przypominam
sobie także pewną sytuację z szatni, po której wszyscy daliśmy
do zrozumienia Jerzemu Sokołowskiemu, by szukał sobie nowego klubu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A poziom sportowy prezentowany przez
Sokołowskiego ?
Andrzej
Lubienieckiego : - Również pozostawiał wiele do życzenia.
Liczyliśmy na więcej w jego wykonaniu, przychodził przecież do
nas zawodnik o uznanej marce.
Sokołowski
nie był przygotowany do gry na poziomie drugiej ligi, miał spore
braki przede wszystkim pod względem motorycznym.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy transfer Sokołowskiego był w ogóle
potrzebny ? Po zakończeniu kariery przez Ryszarda Rosiaka do
dyspozycji Władysława Szaryńskiego pozostali przecież tej klasy
zawodnicy , jak Jan Duraj , Maciej Białczak czy Józef Borcoń .
Andrzej
Lubieniecki : - Pozyskanie Sokołowskiego było znakiem możliwości
klubu . Jego występy w Pogoni robiły na nas spore wrażenie,
spodziewaliśmy się jednak po Jerzym dużo więcej. Odejście
Ryszarda Rosiaka stanowiło problem, pojawiła dziura na pozycji
stopera, którą wymienieni przez Was zawodnicy próbowali załatać
z różnym skutkiem. Największe predyspozycje do przejęcia schedy
po Rosiaku miał chyba Maciej Białczak, świetny w odbiorze piłki i
w destrukcji.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Zakończenie kariery przez Ryszarda Rosiaka
było sporym osłabieniem dla zespołu ?
Andrzej
Lubieniecki : - Zdecydowanie tak. Rysiek był prawdziwym liderem
zarówno na boisku, jak i poza nim.
Jego
klasa piłkarska nie podlegała dyskusji. To wprost niepojęte,że
przy swym niskim wzroście wygrywał większość pojedynków w
powietrzu. Zarażał nas swą ambicją, poza tym – dbał o
atmosferę w szatni i często padaliśmy ofiarą jego żartów.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - O dowcipach Ryszarda Rosiaka krążą prawdziwe
legendy.
Andrzej
Lubieniecki : - Zgadzam się, lecz muszę przyznać, że pewnego razu
odpłaciłem mu pięknym za nadobne. Opowiadał Wam może tę
historię ?
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Nie znamy tej opowieści.
Andrzej
Lubieniecki : - Pewnego razu Rysiek złapał kontuzję i nie był
zdolny do gry. Gdy siedzieliśmy całą grupą podczas zakończenia
sezonu zrobiłem śmiertelnie poważną minę, po czym powiedziałem
do Ryszarda Rosiaka:
-
Wiesz, Rysiu , nie chcę za wiele mówić, ale sprawa jest dość poważna. Doszły mnie słuchy, że działacze chcą z Ciebie zrezygnować. Nie miej do mnie żalu, jest mi bardzo przykro i po prostu musiałem Ci o tym powiedzieć...
Po
tym wszystkim Ryszard Rosiak... rozpłakał się, a ja, całkiem
rozbawiony, kontynuowałem :
– Teraz
widzisz, jak to jest, gdy robisz sobie żarty z innych
kolegów
…
Ryszard
Rosiak to wspaniały człowiek i świetny kolega.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czemu odszedł Pan z Piasta ?
Andrzej
Lubieniecki : - Pewien etap w mojej karierze się skończył , nie
bez znaczenia były również kwestie finansowe. Po spadku do
trzeciej ligi piłkarze nagle zmuszeni zostali do pracy pod ziemią,
co było konsekwencją nowych porządków wprowadzonych w kopalni. W
oczach większości społeczeństwa byliśmy przedstawiani jako ci
„źli ”, którzy mimo zapewnionych dobrych warunków opuścili
szeregi drugiej ligi. Tego typu opinie bardzo mnie irytowały.
Ludzie, którzy je głosili nie zdawali sobie sprawy, jak wiele potu
zostawialiśmy na obozach, czy sparingach. O mocnej psychice nie
wspomnę.
Piłka
nożna nie jest łatwym chlebem, nikt nie przekona mnie, że jest
inaczej. Poza tym, gdy wygrywaliśmy mecze wszystko było w porządku
i nikomu nie przeszkadzały wysokie premie wywalczone przez nas na
boisku. Gdy pojawił się gorszy okres – staliśmy się po trosze
ofiarami wcześniejszych sukcesów.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Z naszej strony życzymy, by dalsza Pana
kariera w roli trenera obfitowała w sukcesy porównywalne do tych,
które osiągnął Pan w barwach naszego Klubu. Dziękujemy za
rozmowę.
Andrzej
Lubieniecki : - Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz