środa, 30 maja 2018

PORAŻKA W JASTRZĘBIU NIE BYŁA WINĄ ANDRZEJA KRETKA


Naszego kolejnego rozmówcę z całą pewnością możemy określić mianem piłkarskiego obieżyświata.
W Nowej Rudzie pojawił się w roku 1984 , gdy będąc piłkarzem Bielawianki wpadł w oko ówczesnemu szkoleniowcowi Piasta , Tadeuszowi Nowakowi. Po kilkuletnim okresie gry zielono-biało-czarnych barwach odszedł do wałbrzyskiego Górnika.
Kolejnymi przystankami w bogatej karierze piłkarskiej były takie kluby, jak : Dozamet Nowa Sól, Kuznia Jawor, czy Orzeł Ząbkowice. Jako grający trener wciąż aktywnie pomaga swym podopiecznym , co jak na 55-latka jest wyczynem niebywałym.
Niemiecka grupa Scooter wylansowała swego czasu przebój pod tytułem „ Faster, Harder, Scooter ” .
Bohater naszego wywiadu zazwyczaj był szybszy i bardziej pracowity od swych boiskowych przeciwników,co w połączeniu ze sporymi umiejętnościami piłkarskimi czyniło go ważnym elementem drużyny Erwina Wojtyłki.
Przed Państwem kolejny uczestnik bojów o Ekstraklasę – Andrzej Lubieniecki, powszechnie znany jako „ Skuter”.


Piast Nowa Ruda-Kronika : - Każdy wywiad z byłym piłkarzem Piasta rozpoczynamy od wypełnienia ankiety, co w Panu przypadku może być zajęciem dość trudnym. Chyba zabraknie nam kartek,wciąż bowiem biega Pan za piłką...
Andrzej Lubieniecki : - Tych klubów rzeczywiście nazbierało się sporo , a gra wciąż sprawia mi przyjemność.
Jak widzicie, obecnie jestem trenerem Słowianina Wolibórz i zdarza mi się jeszcze występować na boisku ( rozmowę z Andrzejem Lubienieckim przeprowadziliśmy na boisku w Woliborzu ).
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Nie każdy klub w klasie – A może pochwalić się posiadaniem sponsora.
Andrzej Lubieniecki : - W istocie, regularnie otrzymujemy wsparcie , co nie jest częstym zjawiskiem w tej klasie rozgrywkowej. Zawodnicy mają świadomość o co i za ile grają, klub jest mądrze zarządzany i rysują się przed nim ciekawe perspektywy na przyszłość. Dobrze czuję się w Woliborzu.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Jak mniemamy, w Nowej Rudzie również czuł się Pan dobrze , choć walki o Ekstraklasę z Jastrzębiem zapewne nie wspomina Pan najlepiej...
Andrzej Lubieniecki : - Baraże o Ekstraklasę to temat na osobne opowiadanie. Podjęliśmy walkę, panowało jednak przekonanie, że mamy nieco ograniczone szanse na sukces...
Piast Nowa Ruda – Kronika : - Pański kolega z zespołu, Józef Borcoń , wskazywał na bramkarza, jako tego, który powinien obronić strzał Marka Tekieli. Jak wspomina Pan sytuację, po której straciliśmy decydującą bramkę ?
Andrzej Lubieniecki : - Przede wszystkim, nie obwiniam Andrzeja Kretka.
Piast Nowa Ruda – Kronika : - To dobrze, cieszy nas inny punkt widzenia.
Andrzej Lubieniecki : - Takie bramki, jaką wpuścił Andrzej w Jastrzębiu po prostu się zdarzają. Marek Tekiela nie trafił czysto w piłkę, ta jakimś cudem znalazła jednak drogę do siatki i stało się. O naszym nieudanym podejściu do Ekstraklasy zadecydowały inne czynniki.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Mówiąc wprost : mała Nowa Ruda miała mniejszą siłę przebicia od Jastrzębia ? Promocja klubu z dawnego województwa katowickiego była bardziej po myśli decydentów z futbolowej centrali ?
Andrzej Lubieniecki : - Komuś zależało na awansie Jastrzębia. W czystej, sportowej rywalizacji bylibyśmy górą. Graliśmy lepiej od naszych przeciwników i posiadaliśmy silniejszy zespół. Niestety, pewne czynniki zadecydowały o tym, że to podopieczni Ryszarda Dudy mogli radować się z sukcesu.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - W Jastrzębiu grał Pan z blokadą. Wytrzymał Pan na boisku 45.minut , w drugiej połowie na placu gry pojawił się również nie w pełni zdrowy Ryszard Rosiak.
Andrzej Lubieniecki : - Ból był nie do opisania, nie byłem w stanie kontynuować gry. Po meczu w Jastrzębiu przez dwa miesiące przechodziłem rehabilitację i nie uczestniczyłem w treningach.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Pańska kontuzja miała z pewnością wpływ na grę Piasta, kondycja i wybieganie to były niewątpliwe atuty „Skutera”.
Andrzej Lubieniecki : - Dość dziwny to pseudonim i nawet nie wiem, kto go wymyślił. Na brak sił rzeczywiście nie narzekałem, bez trudu wytrzymywałem na boisku 90. minut. Najlepszy dowód, że w starciach z Gwardią Warszawa nie ustępowałem w tym elemencie Romanowi Koseckiemu.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Ryszard Rosiak powiedział kiedyś : „ - Kosecki dostał piłkę, obrócił się, zobaczyłem tylko numer jego buta i tyle go widziałem (…) ”.
Andrzej Lubieniecki : - Tak było, Kosecki miał nieprawdopodobne przyspieszenie. Chwila nieuwagi z bezpośrednim starciu z nim skutkowała utratą kilku dobrych metrów. Już w Gwardii zapowiadał się na świetnego zawodnika i jak pokazał czas, takim właśnie został.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - W Piaście Nowa Ruda grał Pan w latach 1984-1990. Jak wyglądało Pana przejście z Bielawianki ? Czy odbyło się ono tradycyjną metodą ?
Andrzej Lubieniecki : - Działacze Piasta i Bielawianki uzgodnili, że jako poborowy Andrzej Lubieniecki otrzymałem powołanie do odbycia służby wojskowej w jednostce w Kłodzku.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Musimy przyznać,że o takim sposobie pozyskania piłkarza do Nowej Rudy słyszymy po raz pierwszy. Miał Pan wówczas 22 lata.
Andrzej Lubieniecki : - Działacze obu klubów „poszli na całość ”. Byłem przekonany,że trafię do Piasta , dochodziły mnie bowiem słuchy o zainteresowaniu mą osobą przez trenera Tadeusza Nowaka. Wszystko poszło szybko i sprawnie, po kilku dniach od uzgodnienia formalności pojawiłem się na treningu przy ulicy Sportowej. W mundurze. Później, jak się zapewne domyślacie, ten element garderoby pozostawiłem w szafie.
Piast Nowa Ruda – Kronika : - W trzecioligowym Piaście grał Pan więc u boku Jerzego Turonia.
Andrzej Świerczyński : - Zgadza się. Jurek był bardzo dobrym piłkarzem, potrafiącym zrobić różnicę na boisku.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Czy trener Nowak demonstrował czasem ćwiczenia na treningu ?
Andrzej Lubieniecki : - Oczywiście,Tadeusz Nowak wciąż zachwycał panowaniem nad piłką. Miał ogromne predyspozycje do zawodu trenera, chyba nawet większe od Erwina Wojtyłki.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Erwin Wojtyłko kładł nacisk na taktykę i stałe fragmenty gry, co nie zawsze wywołuje entuzjastyczne reakcje u piłkarzy.
Andrzej Lubieniecki : - To prawda, u Wojtyłki rzuty wolne, czy rożne trenowaliśmy czasem aż do znudzenia. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że wyćwiczone schematy mogą zaprocentować podczas walki o ligowe punkty i stosowaliśmy się do poleceń trenera. Sporo bramek zdobywaliśmy właśnie po stałych fragmentach. U trenera Nowaka było inaczej, szybciej, dynamiczniej. Zajęcia były krótsze, bardziej intensywne. Erwin Wojtyłko i Tadeusz Nowak prezentowali odmienne spojrzenie na prowadzenie zespołu, lecz obu zaliczam do grona mych najlepszych szkoleniowców.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Czy o zwolnieniu trenera Nowaka w końcówce sezonu 1984/85 zadecydowały tylko sprawy pozaboiskowe?
Andrzej Lubieniecki : - Tylko i wyłącznie. Drużyna spisywała się przecież przyzwoicie. Tadeusz Nowak poniekąd nie pozostawił wyboru działaczom i tymczasową opiekę nad naszym zespołem przejął Bolesław Kozaczka.
Bardzo żałuję,że tak potoczyły się losy trenera Nowaka.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Czy po zatrudnieniu Erwina Wojtyłki celem zespołu stał się awans do drugiej ligi ?
Andrzej Lubieniecki : - Tak, pojawiały się głosy o walce o awans, tym bardziej, że nowi zawodnicy przychodzący do Piasta gwarantowali określoną jakość. Wspominaliście o Józefie Borconiu,wspaniałym człowieku i świetnym piłkarzu. Dla mnie jednak ojcem awansu Piasta na zaplecze Ekstraklasy był Bogdan Łukasiak. W trzeciej lidze nie miał on sobie równych.
Jego przegląd pola i wizja gry robiły na mnie spore wrażenie, do tego świetnie grał głową.
Piast Nowa Ruda – Kronika : - Jednak w drugiej lidze nie prezentował się już tak dobrze.
Andrzej Lubieniecki : - U Erwina Wojtyłki nie było sentymentów i nikt nie pojawiał się w składzie za dawne zasługi. Bogdan miewał jeszcze przebłyski, jednak generalnie zmuszony był ustąpić pola innym zawodnikom. Nie był już zawodnikiem pierwszego wyboru.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Zatrzymajmy się przy sezonie 1987/88. Z jakim wydarzeniem kojarzy się Panu nagłówek w katowickim „Sporcie” pod tytułem - „ Lubieniecki jak Deyna ” ?
Andrzej Lubieniecki : - Pamiętam, powiem więcej-zachowałem na pamiątkę ten wycinek. W pierwszej kolejce rundy wiosennej 1987/88 podejmowaliśmy na swym stadionie opolską Odrę. Po dobrym meczu pokonaliśmy rywali aż 4-1.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Dwie bramki dla Piasta zdobył w tym spotkaniu Andrzej Lubieniecki. Jedna z nich była wyjatkowej urody.
Andrzej Lubieniecki : - Dokładnie tak było. Pierwszy gol padł po strzale z około 20.metrów, drugi natomiast po uderzeniu piłki bezpośrednio z rzutu rożnego. Trafiłem idealnie w „okienko ” bramki i szczerze mówiąc,nie winiłbym bramkarza gości za tę sytuację. Nadałem piłce odpowiednią rotację i ta ugrzęzła w siatce.
W meczu z Odrą prowadziliśmy już 3-0, co przy ówczesnej punktacji wzbogacało nasz dorobek o kolejne 3.punkty. Wkrótce Andrzej Kretek przepuścił dość łatwą do obrony piłkę i zrobiło się 3-1.Gdy zdobyłem czwartą bramkę, Kretek miał szczególne powody do radości. 
(na dowód: klisza z periodyku "Sport", nr z 14 marca 1988 roku - jakość pierwsza klasa, wiemy)

Piast Nowa Ruda-Kronika: - Wszyscy nasi rozmówcy,którzy reprezentowali barwy Piasta w okresie największych sukcesów zwracają uwagę na wyjątkową atmosferę panującą w zespole.
Andrzej Lubieniecki : - Atmosfera była kluczem do zwycięstw i nasze dobre wyniki nie były dziełem przypadku. Dobrze rozumieliśmy się w szatni i poza nią, nie było podziałów na grupy. To był prawdziwy zespół, możecie uznać moje słowa za banał, ale rzeczywiście tak było. Paradokslanie, w ekipie trenera Wojtyłki nikt nie mógł czuć się pewniakiem do gry w pierwszym składzie. Cały czas trwała walka o miejsce, tymczasem nie dochodziło z tego powodu do nieprzyjemnych sytuacji.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Pewne wydarzenia zachwiały jednak dobrze rozumiejącą się grupą . W kluczowym momencie sezonu,przed meczem z Gwardią Warszawa, doszło do wypadku, w którym zginął ojciec Andrzeja Świerczyńskiego. Za kierownicą siedział Wiesław Kozłowski...
Andrzej Lubieniecki : - No tak, takie sytuacje potrafią zburzyć nawet najbardziej idealną atmosferę... Ciężki to był czas, zarówno dla zespołu, jak i sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim dla samego Andrzeja.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Remis w Jastrzębiu 2-2 utwierdził Was w przekonaniu,że w barażach nie stoicie na straconej pozycji ?
Andrzej Lubieniecki : - Ten remis utwierdził nas w przekonaniu, że jesteśmy zespołem lepszym. Zdobyłem tam bramkę i odnosiłem wrażenie, że to rywale z Jastrzębia bali się nas. Powtórzę po raz kolejny : mieliśmy lepszy zespół.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Przekazał nam Pan kilka fotek z meczu z Ruchem. To także wielkie wydarzenie w dziejach naszego Klubu.
Andrzej Lubieniecki : - Ruch był jednak drużyną z innej półki, zwróćcie uwagę, że jako beniaminek został od razu mistrzem Polski w następnym sezonie. Trener Wyrobek dysponował silną kadrą, a takie nazwiska, jak Warzycha, Wira czy Szewczyk znają przecież wszyscy kibice futbolu w naszym kraju. Nie mieliśmy większych szans w rywalizacji z tak silnym zespołem.
(15 maja 1988 roku, Piast - Ruch, nasz rozmówca w szarży na bramkę Chorzowian, nr 9)

Piast Nowa Ruda-Kronika : - Jeśli chodzi o same baraże, zasugerował Pan, że pewne decyzje zostały podjęte na szczeblu ministerialnym. Czy tego typu pogłoski miały wpływ na przygotowania do dwumeczu ?
Andrzej Lubieniecki : - Nie, staraliśmy odcinać się od tego typu pogłosek. Te z kolei przybrały na sile po spotkaniu w Jastrzębiu. Biorąc pod uwagę różne , nie zawsze związane ze sportem czynniki , skłonny jestem uwierzyć w pozaboiskowe kulisy dotyczące tychże spotkań.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - I nie obwinia Pan Andrzeja Kretka ?
Piast Nowa Ruda-Kronika : - W żadnym wypadku. O przejściu Andrzeja do Jastrzębia dowiedziałem się bodaj dwa tygodnie po zakończeniu rozgrywek. Nie byłem specjalnie zdziwiony, był to zawodnik wysokiej klasy i prędzej , czy później trafiłby do Ekstraklasy. Nie obwiniam go o bramkę, którą strzelił Marek Tekiela. Takie sytuacje zdarzają się w piłce , uważam, że w tym właśnie momencie przytrafił się Kretkowi gorszy dzień. Wątpię, by poszedł on na jakikolwiek układ, nie należał do tego typu ludzi.
Zostawmy Kretka, w mojej opinii- ustalono odgórnie, że awansować ma zespół Jastrzębia.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - A czy Erwin Wojtyłko mógł wiedzieć o pewnych rzeczach ?
Andrzej Lubieniecki : - Biorąc pod uwagę jego dojścia różnych osób i pozycję, jaką cieszył się w środowisku piłkarskim , uważam, że tak.
Piast Nowa Ruda – Kronika : - Rozczarowanie po barażach zostało w Pańskiej głowie do dziś ?
Andrzej Lubieniecki : - Oczywiście. Nie daje mi to spokoju.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Równie wielką traumą były baraże o utrzymanie statusu drugoligowca z zespołem Stali Stocznia Szczecin w sezonie 1988 / 89 ?
Andrzej Lubieniecki : - To było istne kuriozum. W meczu w Szczecinie sędzia robił wszystko, by spuścić nas do trzeciej ligi i dopiął swego. Karny dla Stali to było jakieś nieporozumienie, Karol Ulatowski nie faulował zawodnika gospodarzy. Negatywnym bohaterem pierwszego meczu na ulicy Sportowej był z kolei Piotr Szymański. Z perspektywy czasu uważam, że jego przyjście do Piasta nie było najlepszym pomysłem działaczy. Nie prezentował on odpowiedniego poziomu , grając na boku obrony koncentrował swe wysiłki głównie na grze do przodu.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - A jak wspomina Pan Jerzego Sokołowskiego ? Karol Ulatowski w dość mocnych słowach odniósł się do jego roli w drużynie i poza nią.
Co więcej, w kontekście tego wywiadu kontakt z nami nawiązał Robert Prokopowicz, który przybył do Piasta właśnie z Jerzym Sokołowskim. Razem z Panem Robertem zastanawiamy się więc, czy Karol Ulatowski jest w swej opinii odosobniony ?
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Zmartwię być może Roberta Prokopowicza, ale mam podobne zdanie, jak Karol.
Pewnego razu Jerzy Sokołowski poprosił mnie na bok i rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu :
  • To ja powinienem rządzić w tej drużynie, a nie Marchewka...
Przypominam sobie także pewną sytuację z szatni, po której wszyscy daliśmy do zrozumienia Jerzemu Sokołowskiemu, by szukał sobie nowego klubu.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - A poziom sportowy prezentowany przez Sokołowskiego ?
Andrzej Lubienieckiego : - Również pozostawiał wiele do życzenia. Liczyliśmy na więcej w jego wykonaniu, przychodził przecież do nas zawodnik o uznanej marce.
Sokołowski nie był przygotowany do gry na poziomie drugiej ligi, miał spore braki przede wszystkim pod względem motorycznym.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Czy transfer Sokołowskiego był w ogóle potrzebny ? Po zakończeniu kariery przez Ryszarda Rosiaka do dyspozycji Władysława Szaryńskiego pozostali przecież tej klasy zawodnicy , jak Jan Duraj , Maciej Białczak czy Józef Borcoń .
Andrzej Lubieniecki : - Pozyskanie Sokołowskiego było znakiem możliwości klubu . Jego występy w Pogoni robiły na nas spore wrażenie, spodziewaliśmy się jednak po Jerzym dużo więcej. Odejście Ryszarda Rosiaka stanowiło problem, pojawiła dziura na pozycji stopera, którą wymienieni przez Was zawodnicy próbowali załatać z różnym skutkiem. Największe predyspozycje do przejęcia schedy po Rosiaku miał chyba Maciej Białczak, świetny w odbiorze piłki i w destrukcji.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Zakończenie kariery przez Ryszarda Rosiaka było sporym osłabieniem dla zespołu ?
Andrzej Lubieniecki : - Zdecydowanie tak. Rysiek był prawdziwym liderem zarówno na boisku, jak i poza nim.
Jego klasa piłkarska nie podlegała dyskusji. To wprost niepojęte,że przy swym niskim wzroście wygrywał większość pojedynków w powietrzu. Zarażał nas swą ambicją, poza tym – dbał o atmosferę w szatni i często padaliśmy ofiarą jego żartów.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - O dowcipach Ryszarda Rosiaka krążą prawdziwe legendy.
Andrzej Lubieniecki : - Zgadzam się, lecz muszę przyznać, że pewnego razu odpłaciłem mu pięknym za nadobne. Opowiadał Wam może tę historię ?
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Nie znamy tej opowieści.
Andrzej Lubieniecki : - Pewnego razu Rysiek złapał kontuzję i nie był zdolny do gry. Gdy siedzieliśmy całą grupą podczas zakończenia sezonu zrobiłem śmiertelnie poważną minę, po czym powiedziałem do Ryszarda Rosiaka:
  • Wiesz, Rysiu , nie chcę za wiele mówić, ale sprawa jest dość poważna. Doszły mnie słuchy, że działacze chcą z Ciebie zrezygnować. Nie miej do mnie żalu, jest mi bardzo przykro i po prostu musiałem Ci o tym powiedzieć...
Po tym wszystkim Ryszard Rosiak... rozpłakał się, a ja, całkiem rozbawiony, kontynuowałem :
Teraz widzisz, jak to jest, gdy robisz sobie żarty z innych
kolegów …
Ryszard Rosiak to wspaniały człowiek i świetny kolega.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Czemu odszedł Pan z Piasta ?
Andrzej Lubieniecki : - Pewien etap w mojej karierze się skończył , nie bez znaczenia były również kwestie finansowe. Po spadku do trzeciej ligi piłkarze nagle zmuszeni zostali do pracy pod ziemią, co było konsekwencją nowych porządków wprowadzonych w kopalni. W oczach większości społeczeństwa byliśmy przedstawiani jako ci „źli ”, którzy mimo zapewnionych dobrych warunków opuścili szeregi drugiej ligi. Tego typu opinie bardzo mnie irytowały. Ludzie, którzy je głosili nie zdawali sobie sprawy, jak wiele potu zostawialiśmy na obozach, czy sparingach. O mocnej psychice nie wspomnę.
Piłka nożna nie jest łatwym chlebem, nikt nie przekona mnie, że jest inaczej. Poza tym, gdy wygrywaliśmy mecze wszystko było w porządku i nikomu nie przeszkadzały wysokie premie wywalczone przez nas na boisku. Gdy pojawił się gorszy okres – staliśmy się po trosze ofiarami wcześniejszych sukcesów.
Piast Nowa Ruda-Kronika : - Z naszej strony życzymy, by dalsza Pana kariera w roli trenera obfitowała w sukcesy porównywalne do tych, które osiągnął Pan w barwach naszego Klubu. Dziękujemy za rozmowę.
Andrzej Lubieniecki : - Dziękuję.

Nasz Bohater z czasów gry w Piaście, sezon 87/88.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz