JACEK FOJNA
Jedlina – Zdrój, 12.04.2024
(wywiad autoryzowany)
Na rozmowę w Browarze Jedlinka umówiliśmy się w piękny, kwietniowy dzień, punktualnie o godzinie 13.
Dwadzieścia minut przed czasem zadzwonił Jacek Fojna, informując, że zamówił kawę i oczekuje naszego przybycia…
Ponad dwugodzinne spotkanie potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia o niebywałym etosie pracy i pasji, przeradzającej się w profesjonalizm.
38 070 znaków. 34 strony szczerej rozmowy o bolączkach klubu, miłości do piłki, ludzkich dylematach, słabościach i emocjach związanych z uprawianiem ulubionej dyscypliny.
Nie jest to wywiad z gatunku łatwych i przyjemnych, co więcej, mamy świadomość, że spostrzeżenia trenera Fojny dotkną osoby bezpośrednio związane z klubem.
Nie jest to również próba samosądu i poszukiwania popularności, bo opinie redakcji na temat patologicznych zjawisk są powszechnie znane.
Wychodzimy jednak z założenia, że styczniowe zawirowania wokół Piasta wymagają komentarzy zarówno prezesa, jak i byłego już szkoleniowca.
Oddajmy więc głos osobie z zewnątrz i przekonajmy się, jak widzą nas inni…
Piast Nowa Ruda – Kronika: – Co wydarzyło się w styczniu?
Jacek Fojna (były trener noworudzkiego Piasta) : – Najlepiej będzie, jeśli zaczniemy od początku.
– A więc zaczynajmy!
– W Nowej Rudzie pojawiłem się w 2022 roku, zaraz po trenerze Malczyku. Jak pamiętamy, już od 2018 filozofia klubu i strategia budowania pierwszej drużyny opierały się na trenerze z zewnątrz oraz zasilaniu kadry zawodnikami z okolicy (głównie w oparciu o Świdnicę i Wałbrzych). Tym sposobem do Nowej Rudy trafili także Rytko, Chrapek, Sawicki czy Młodziński.
Zważywszy na reorganizację celem na sezon 2022/23 było utrzymanie w IV lidze. Był to okres urlopowy, niebawem czekał nas okres przygotowawczy i na dobrą sprawę nie za bardzo wiedziałem na czym tak naprawdę stoimy.
– Czekała pana trudna batalia o pozostanie w zreformowanej IV lidze, tymczasem drużynę opuścili Polak, Chabrowski, Pierzga, Belych i Makarenko.
A temat powrotu Chabrowskiego wracał później kilkakrotnie.
– To prawda, zresztą sam kilka razy dzwoniłem i wręcz prosiłem Bartka, by wrócił do Piasta. Byłem nawet gotów na niego poczekać, mimo wesela czy wyjazdu na urlop.
Chabrowski zdecydował się zostać w Jedlinie, choć nie wykluczył powrotu w przypadku utrzymania.
W rozmowie z działaczami Piasta przedstawiłem więc listę transferową składającą się z kilkunastu nazwisk.
W tym przypadku ubiegła nas konkurencja, bo czwórka otwierająca listę życzeń trafiła do Woliborza, inni wybrali Lechię Dzierżoniów, AKS Strzegom, bądź wyjazd do Austrii i grę w niższych ligach. Oczywistym było więc to, że nie byliśmy w stanie rywalizować z innymi drużynami pod kątem finansowym.
Pierwszymi transferami byli Giziński i Młodziński, a niebawem dołączył Karol Garwol. Był to specyficzny czas, gdyż na treningach miałem wtedy osiem osób.
Kolejnymi wzmocnieniami byli Brazylijczycy: Altair i Italo Rocha.
– A w międzyczasie poważnej kontuzji doznał Mateusz Poświstajło.
– Tak, zagrał jeszcze w drugiej kolejce z Górnikiem, a następnie pojechał na Regions Cup. Nieszczęście dopadło go na Łotwie. Ogólnie nie był to łatwy okres, graliśmy praktycznie w jedenastu.
– Czy już podczas wstępnych rozmów z zarządem artykułował pan potrzebę wzmocnień?
– Tak, mówiłem o tym od początku. Kojarzyłem oczywiście wszystkich zawodników, niemniej w obliczu walki o utrzymania zwiększenie rywalizacji było priorytetem. Znałem umiejętności Jaroszewskiego, Miki czy Osickiego, a Szukiełowicza kojarzyłem jeszcze z występów w III – ligowym Kluczborku.
W sierpniu dołączył Konrad Polak, który po rozmowie z ojcem wybrał Piasta kosztem Świdnicy.
Natomiast w zimie głośno mówiłem o potrzebie sprowadzenia trzech graczy: Chrapka, Rytki i Sadowskiego.
W rundzie wiosennej chcieliśmy grać w innym ustawieniu taktycznym, dlatego cała trójka doskonale wpisywała się do nowej koncepcji: Chrapek jako lewonożny obrońca w zestawieniu z trójką obrońców, Rytko w roli rozgrywającego oraz Sadowski na prawym wahadle.
– Zamiast Sadowskiego przyszedł Sawicki.
– Sadowski nie zdecydował się na przyjście, a skoro pojawiła się możliwość sprowadzenia Sawickiego grzechem było z niej nie skorzystać. Mateusz grał w Austrii, ale liga, w której występował zrobiła się mocno okrojona, a jeśli dobrze pamiętam to z rozgrywek wycofały się aż trzy zespoły. Zapisy w jego kontrakcie powodowały, że miał płacone wyłącznie za minuty spędzone na boisku, więc słusznie uznał, że najrozsądniej będzie wrócić do Polski. Pasował idealnie, jest stworzony do gry na wahadle.
Co do finansów – koszty utrzymania Chrapka i Rytki pokryły się w stosunku 1:1, bo odeszli Brazylijczycy.
Jedynym wydatkiem był tak naprawdę Sawicki.
Przy okazji muszę przyznać, że byłem zdumiony pewnymi praktykami stosowanymi w klubie, bo pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, w której wypłacano środki przez zaledwie osiem miesięcy w roku. Ilość płatnych miesięcy każdy miał ustalone indywidualnie, co nabierało szczególnego znaczenia w styczniu, czy lutym. Uważam, że okresy przygotowawcze są równie ważne jak okres startowy z meczami ligowymi.
– Ważniejsze i trudniejsze.
– Dokładnie. Dlatego byłem zdziwiony faktem, że w tym okresie nie wszyscy mieli wypłacane wszystkie środków zagwarantowane w stypendium.
Mało tego. Skoro niespodziewanie zrezygnowali z gry Dawid Kęska ( którego przymierzałem na lewe wahadło) i Marcel Schmidt, a jakieś pieniądze w końcu zarabiali, to dlaczego mówimy o problemach z budżetem?
Mówimy o tym, że coś się nie zbilansowało? Koniec końców nowi zawodnicy pozyskani w zimie dali niesamowitego kopa, a objętościowo mieliśmy mniej liczną kadrę niż jesienią!
Przyszli wprawdzie wspomniani Chrapek, Rytko i Sawicki, ale skala ubytków była zdecydowanie większa.
Odeszli Altair i Italo Rocha, którzy mieli opłacony hotel, wyżywienie i stypendium, a z zespołem pożegnali się jeszcze wspomniani Kęska i Schmidt.
W trakcie rundy wiosennej zrezygnowali Bujak i Rudzki, którzy zdecydowali się wyjechać za granicę.
– Słyszymy jednak głosy, że przyjście Rytki, Chrapka i Sawickiego mocno nadszarpnęło budżet.
– Nie uważam żeby tak było. Klub nie poniósł z tego tytułu kosztów, a za Chrapka i Rytkę zapłacił nasz wspólny znajomy, mniejsza o personalia.
– Podsumujmy – w zimie pojawiły się wzmocnienia, postawiono wszystko na jedną kartę by utrzymać IV ligę, ale w tle majaczyła zmiana strategii i ograniczenie kosztów, a co za tym idzie – położenie większego nacisku na wychowanków.
– Panowie, zacznę od tego, że z zasady nie udzielam się w Internecie, choć czasem palce człowieka świerzbią.
Dajmy na to dziesięć lat temu wygarnąłbym to i owo i przedstawił własny punkt widzenia, ale obecnie w innym punkcie. Nie wylewam frustracji w sieci, choć Nowa Ruda t o specyficzne miejsce.
– O tym akurat doskonale wiemy, choć mamy wrażenie, że niektórzy wręcz chełpią się tymi opiniami.
– Mogę mówić tylko za siebie, a co za tym idzie – nie dzielę piłkarzy na „swoich”, czy „obcych”, „starych”, czy „młodych”, lub jak wolicie „droższych” i „tańszych”, tylko na dobrych i słabych! Tylko tyle i aż tyle.
To o czym mówię to pewnie kolokwializm, ale dotąd nie wymyślono lepszego sposobu na wyselekcjonowanie odpowiedniej grupy piłkarzy.
Wiele pokazały mi sparingi – początkowo w środku pola stawiałem na tercet: Polak – Rudzki – Bujak, ale szybko doszedłem do wniosku, że w tej strefie potrzeba kogoś rozważnego, z odpowiednim doświadczeniem i umiejętnościami. Dlatego w roli cofniętego pomocnika wystawiałem później Mikę lub Rytkę.
By zachować większą asekurację i kompaktowość w formacji obronnej wstawiłem Chrapka do trójki obrońców, a na wahadle idealnie sprawdzał się Sawicki.
Po odejściu Kęski na pozycję lewego wahadłowego przekwalifikowany został Młodziński, który wywiązał się z tej roli bardzo dobrze. Ponadto, to właśnie Kamil dwukrotnie zagrał w roli napastnika, co wynikało z potrzeby chwili i przymusu – wiosną z Foto oraz jesienią z Miedzią Legnica. No i grał jeszcze przez dwadzieścia minut z Lubaniem, gdy goniliśmy wynik.
Nieprzypadkowo wspominam o Kamilu, bo jeszcze do niego wrócimy. Reasumując – gdy z zamiarem odejścia nosił się Rytko, w jego miejsce pojawił się Białasik, a ostateczny kształt kadry został zaakceptowany przez zarząd.
Mało tego! W nagrodę za utrzymanie zawodnicy otrzymali podwyżki! Każdy szedł na indywidualne rozmowy i negocjował wzrost uposażenia rzędu 10–15 procent.
– Zabiegał pan o te podwyżki?
– Nie. Skoro była to inicjatywa zarządu to nie widziałem problemu, a tym bardziej powodów do niepokoju.
Pierwszeństwo mieli ci, który pomogli w utrzymaniu. Przykładowo, gdy akces do Piasta zgłosił Chajewski to zrezygnowałem z niego właśnie z tego powodu,
– Znamy wersję, że chciał za dużo zarabiać.
– Nieprawda. Będąc na wczasach otrzymałem telefon od Rafała Bolisęgi, który poinformował mnie, że Chajewski wyraził zainteresowanie grą w Piaście. Jednocześnie Rafał dał mi do zrozumienia, że w przypadku angażu Chajewskiego z zespołem pożegna się Kamil Młodziński.
– Ze względu na podobne widełki finansowe?
– Zgadza się. Postawiłem więc sprawę jasno – zostaje Młodziński, ponieważ pomógł utrzymać czwartoligowy byt. Nie odkryję też Ameryki mówiąc, że po utrzymaniu standardy pracy automatycznie powinny pójść w górę.
– A jak wyglądały choćby w kwestii frekwencji na treningach?
– Jesienią 2022 roku Krzysiu Mika miał pozwolenie, by trenować dwa razy w tygodniu. Podobnie Bartek Górski, który trzecią jednostkę odbywał we Wrocławiu ze względu na studia. Konrad Polak podobnie. Marcel Schmidt trenował dwa razy, ze względu na pracę we Wrocławiu.
Obowiązki szkolne mieli juniorzy – choćby ze względu na klasę maturalną, korepetycje, czy zaliczenia.
A teraz proszę uważać.
Nie posiadający prawa jazdy Oskar Giziński wyjeżdżał z Jeleniej Góry o 14.30. Zabieraliśmy go po drodze, a wracając wysadzaliśmy na pociąg, który z reguły się spóźniał. Do domu wracał około 23, gdy już wszyscy spali.
Patryk Chrapek, mający żonę w ciąży, pojawiał się na każdym treningu. A co z innymi?
Nie ukrywam, że nie wszyscy byli nauczeni podobnej punktualności, systematyczności i profesjonalizmu.
W IV lidze przysługują pewne prawa, ale masz także obowiązki i wypadałoby spełniać pewne kryteria.
Z podobnych powodów upadł temat powrotu Chabrowskiego, który pracuje na trzy zmiany.
Dochodziły do mnie sygnały, że drużyna chciała tego powrotu, ale stawiałem sprawę jasno.
Jeśli tylko Bartek załatwiłby sobie pracę na jedną zmianę, wówczas powitałbym go z otwartymi ramionami.
Wyobraźmy sobie sytuację, że w wyjazdowym meczu w Węglińcu zostaje mi jedna zmiana, a do dyspozycji mam dwóch piłkarzy: Chabrowskiego, który nie trenował przez tydzień oraz młodego Kubę Gołka.
Jaką podjąć decyzję?
Wpuszczę Bartka – tak czy siak pojawią się „kwasy”.
Gdy zdecyduję się na wpuszczenie Gołka, wówczas usłyszę, że Chabrowski jest zbyt doświadczonym zawodnikiem by zabierać go na przysłowiową wycieczkę.
Przerabiałem to w innych klubach i proszę mi wierzyć, że nie są to łatwe decyzje. Odpowiedzialność zawsze spada na trenera. Pracuję wyłącznie z tymi, którzy pasują do moich ram pracy. Koniec, kropka.
– Takich niekoniecznie się lubi…
– Mam tę świadomość, ale w Nowej Rudzie wszystkie moje decyzje się wybroniły! Przypomnę jeszcze, że pracowałem w delikatnie mówiąc nie zawsze sprzyjającej atmosferze.
Taki Rafał Bolisęga chciałby decydować o wszystkim, lecz przerasta go ambicja i zbytnia pewność siebie.
Chciałby decydować w kwestiach szkoleniowych dotyczących pierwszego zespołu, rywalizacji na poszczególnych pozycjach, predyspozycjach zawodników i doborze taktyki. Przypomnę tylko, że przez okres mego pobytu Bolisęga pojawił się na treningu ledwie dwa razy, jeszcze w lipcu 2022 roku! Nie zaliczył żadnego wyjazdu na mecz rewanżowy, a na spotkaniach rozgrywanych u siebie też pojawiał się sporadycznie!
– Jeśli będziesz przy drużynie i zobaczysz, co robimy to będziesz mógł zabierać głos! – powiedziałem mu kiedyś.
Uważam zresztą, że był to punkt zwrotny w naszych relacjach, a od tej pory drogi zaczęły się rozjeżdżać.
– Kiedy to było?
– W sierpniu, ewentualnie wrześniu 2023.
A dlaczego odeszli Giziński i Młodziński?
Wyłącznie dlatego, że upominali się o zaległe pieniądze, a Rafał nie toleruje ludzi mających odmienne zdanie! Tak wygląda prawda o noworudzkim klubie. Tylko do kogo mieli się zwrócić, jeśli nie do członków zarządu?
Byłem odpowiedzialny wyłącznie za trenowanie i sprawy szkoleniowe, tymczasem niemal wszystkie problemy przechodziły przeze mnie.
Mediatorem między piłkarzami, a zarządem byłem ja i kierownik Maciek Rogowski, tym bardziej, że Tomek Druciak nie raczył odpisywać na wiadomości. Lub inaczej – odczytywał je, ale nie zadał sobie trudu by odpowiadać na ważne dla zawodników pytania! I tak przez trzy, cztery tygodnie!
Ileż można znosić brak szacunku i zainteresowania?
Wychodzi na to, że dumnym członkiem zarządu jest się wyłącznie po zwycięstwie i zrobieniu zdjęć z piłkarzami.
A hasła o stawianiu na młodzież brzmią szczytnie i są chwytliwe dla kibiców. Tylko wypadałoby się zastanowić – na jakich wychowanków? Skąd ich wziąć?
Trzeba jeszcze sobie zdać sprawę, że najstarszy rocznik w Akademii, mający ciągłość i systematyczność w trenowaniu jest obecnie w trampkarzu! To młodzi chłopcy, liczący po 14-15 lat.
Nie zapominajmy, że skończyły się czasy wyżu demograficznego, a dzisiejsza młodzież niekoniecznie garnie się do uprawiania sportu.
Obrazując, jeśli przykładowo mamy piętnastu młodych zawodników to należy zakładać, że do wieku seniora dojdzie jeden, co najwyżej dwóch. Zresztą, by nie być gołosłownym podam panom konkretne nazwiska – Biernat, Krzysztofiak, Stosio, Rudzki, Bujak, Jania.
Wszyscy dostawali ode mnie szansę, w mniejszym lub większym zakresie czasowym. Ilu zostało w Piaście?
Jania ma nieustanne problemy ze zdrowiem, co jest niepokojące. Stosio, Krzysztofiak i Bujak grywali w podstawowym składzie. Rudzki pauzował przez kilka miesięcy z powodu zapalenia spojenia łonowego, natomiast podczas wyjazdowego spotkania w Bielawie kontuzji doznał Biernat. I co się okazało?
Odbiegnę od tematu, ale to kolejny kamyczek do ogródka.
Sam grałem w piłkę i zdaję sobie sprawę, że tego typu uraz leczy się około dwóch tygodni, osobiście po dziesięciu dniach ponownie wychodziłem na boisko.
Proszę zgadnąć, ile czasu trwało leczenie Biernata?
– Miesiąc?!
– Dwa miesiące! A do lekarza poszedł dopiero po trzech tygodniach, zresztą sam załatwiłem do klubu fizjoterapeutę ze Świdnicy.
– I ponoć chciał pan fizjoterapeutę do sztabu.
– Oczywiście, bo w dzisiejszej piłce to podstawa!
W Piaście brakuje opieki medycznej, a czas potrzebny na zaleczenie zwykłej kontuzji należy przeliczyć razy dziesięć!
Wracając do młodych, zarówno Biernat, Krzysztofiak jak i Stosio to inteligentni ludzie. Nie dziwi mnie fakt, że podjęli studia, ale trudno chyba wymagać by pojawiali się na treningu cztery razy w tygodniu?
– Bardziej wypadałoby się zastanowić, czy będą mieli do czego wrócić.
– Dokładnie. Nowa Ruda to nie Wrocław, zostają ci, którzy znajdują satysfakcjonującą pracę.
Idąc dalej – mający problemy ze zdrowiem Jania dla własnego dobra powinien udać się do ortopedy, a Rudzki i Bujak wyjechali do Niemiec. Po powrocie do kraju ten sam Rudzki trafił na wypożyczenie do ligi okręgowej, podobnie jak Jania. A Kacper Bąk wybrał Lechię Dzierżoniów, ze względu na drugi zespół występujący w lidze okręgowej i zdecydowanie lepsze finanse.
Z grupy młodych piłkarzy nie został żaden! I to jest ta nowa strategia? Rzeczywiście stawiamy na młodzież?!
A z jakiego powodu odszedł trener Józef Kostek?
– Z powodu frekwencji.
– Dokładnie. Józek miał na treningu czterech zawodników z dwóch roczników! Klubowe social media oczywiście dyskretnie przemilczały ten fakt…
– Mamy się śmiać, czy może jednak płakać? W naszych czasach brakowało piłek!
– Dokładnie! Jakie zatem miałem zaplecze?!
Z młodych uchował się jedynie Gołek, więc spytam raz jeszcze – gdzie ta nowa strategia?!
Odpowiedź jest następująca – pojawiła się dopiero wtedy, gdy miasto nie przelało dodatkowych środków na funkcjonowanie klubu!
Przypomnę tylko, że gdy pracowałem w Górniku również dawałem szansę młodym. Podczas mojej kadencji debiutowali między innymi Zaremba, Krupczak, Kokoszka, czy Wiśniewski, a później wchodzili do zespołu przedstawiciele rocznika 20001, jak chociażby Rękawek.
Mówię tu o roku 2018, gdy wprowadzałem do gry 17–latków. A co do Piasta – przypomnę jeszcze, że oprócz Białasika do zespołu dołączyli:
Rewers (urodzony w roku 2004) i Pawłowski (rocznik 2005) z Głuszycy, Kantor (2005) z Międzylesia i wychowanek Ćwikła (2005), który wrócił do Piasta po pobycie w Czechach. Są to perspektywiczni, młodzi zawodnicy, którzy z racji wieku mogą w niedalekiej przyszłości stanowić o obliczu zespołu. Nie bez znaczenia jest fakt, że będą identyfikować się z klubem.
Tak więc opinie, że nie stawiałem na młodych należy włożyć między bajki.
– Ale tak wynikałoby z oświadczenia zarządu.
– W takim razie proszę dać mi dwudziestu młodzieńców, a Piast będzie niczym Chelsea prowadzona przez Pocchetino. Przecież to właśnie Pocchetino stwierdził, że nie ma problemu z tym, że zawodnicy są młodzi, a problemem jest to, że ma młodą drużynę!
Ja również nie mam problemu z tymi mniej doświadczonymi, choć pewien balans musi być oczywiście zachowany.
– Jeśli w Chelsea wykażą się cierpliwością, o co na tym poziomie bywa ciężko, to za dwa - trzy sezony mogą powrócić na mistrzowski poziom.
– Póki co wszystko tam stoi na głowie, przecież ponad czterdziestu zawodników udało się na wypożyczenie! No i mają księgowego!
– W Chelsea czy w Piaście?!
– Wróćmy może do Piasta…
Jeśli marzenia w Nowej Rudzie sięgają III ligi, to ile musielibyśmy płacić młodym, aby zostali w klubie?
Pięć tysięcy?! Jak utrzymać tak opłacanych piłkarzy?
III liga to okno wystawowe, pracując w Foto – Higienie odbierałem setki, jeśli nie tysiące maili i telefonów!
Zapewniam, że w Nowej Rudzie byłoby podobnie!
W III lidze obowiązkowo muszą grać młodzieżowcy, czyli w kadrze powinno znajdować się ośmiu – dziewięciu młodych zawodników. Mogę zapewnić, że gdyby tak było to co roku sprzedawalibyśmy po dwóch – trzech piłkarzy.
– Rozmawiamy o pieniądzach, tymczasem juniorzy Piasta oddawali mecze walkowerem, a bramkarz Dominik Pieróg występował w polu.
– I mamy odpowiedź! Balansując na granicy baraży musiałem sięgnąć po tak skonstruowanych charakterologicznie, jak Chrapek, czy Janek Rytko.
Dla nich mecz to świętość, zawsze grają nie tyle o trzy, co wręcz sześć punktów! W każdym sezonie grają o najwyższe cele, dlatego mentalnie byli świetnie przygotowani do każdego meczu.
– Dawali więcej również w szatni?
– Oczywiście, było to widoczne gołym okiem.
– Patryk nie należy do szybkościowców, ale te przerzuty na pięćdziesiąt – sześćdziesiąt metrów robią ogromne wrażenie.
– Umówmy się, że gdyby nie miał deficytów w szybkości to nie grałby w czwartej lidze.
– Racja. Odnosimy zatem wrażenie, że trener w dobie XXI wieku jest trochę jak lekarz? Bez ciągłej nauki ani rusz?
– Oczywiście! Kto nie inwestuje w siebie, ten zostaje w tyle. Nie ma innej rady, trzeba przez cały czas być „pod prądem”. Proszę zwrócić uwagę, że nawet podczas rozmowy pokazuję panom analizę gry GKS-u Katowice, zerkamy również na fragmenty meczów Piasta.
– I unikamy rozważań o tak zwanych agentach, czy innych dobrodziejach…
– Dziś to wolny zawód, którego uwolnienie niesie różne konsekwencje.
Po odejściu z Nowej Rudy słyszę głosy, jak to Zinke wspaniałomyślnie pomógł Piastowi, bo dał Krukowskiego!
Nawiasem mówiąc, dwa dni przed podpisaniem umowy z Piastem Krukowski był proponowany do Wierzbic przez Zinkego, ale postawiłem weto. Konkretne kwoty pozostawmy na potrzeby rozmowy, ale nie byłem zwolennikiem płacenia tak wielkich pieniędzy.
W Nowej Rudzie był natomiast Zabrzeski, gracz z Kudowy, którego Zinke zabrał do Czech.
Zabrzeski dojeżdża więc do Nachodu, a Krukowski jest drogi w utrzymaniu, droższy niż Chrapek, czy Brazylijczycy. Trzeba opłacić mu choćby mieszkanie.
Jeszcze lepszy numer był w lecie, gdy Polak miał wyjechać do beniaminka III ligi z Bytomia Odrzańskiego, a Ćwikła, według słów menadżera miał pozostać do końca rundy.
Co robić w takiej sytuacji? Teoretycznie powinien decydować piłkarz, prawda?
– A młodzi Ukraińcy, którzy trafili z Piasta do Orła Ząbkowice?
– Kolejny przykład. Tu decydował pan Jaworski i jego interesy.
– Paranoja. Na dodatek na piątym poziomie rozgrywkowym!
– Przypomnę więc słowa Jaworskiego z 2006 roku:
– Kto to widział, by w IV lidze płacić zawodnikom i menadżerom?!
– Minęło piętnaście lat z okładem…
– … i zmieniła się percepcja. Teraz tak zwanym pośrednikom transferowym, bo tak należy ich nazywać trzeba płacić prowizję! Powtórzę za panami, jest to piąty poziom rozgrywkowy…
– Ale Zdenek Zinke jest traktowany w Nowej Rudzie niczym zbawca.
– Bo od lat otacza się aurą niezbędnego i chętnego do pomocy. W sytuacji awaryjnej dzwoni się do niego, choć traktuje Piasta na równi z innymi klubami i nie czuje emocjonalnego stosunku. Handel zawodnikami to dla niego interes, a gdy pojawia się w Górniku, czy innym klubie robi dokładnie to samo!
Mniejsza o niego, wracamy. Muszę powiedzieć, że zirytowała mnie prezentacja grup młodzieżowych przed meczem z Woliborzem. Takie rzeczy można robić tydzień przed startem ligi, a nie na zasadzie chorej rywalizacji.
– Czyj to był pomysł?
– Oczywiście Rafała Bolisęgi, była to jego uszczypliwość w stosunki do rywali. I nie ukrywam, że poważnie zakłóciło to rytm przygotowań do meczu. Poza tym, narracja płynąca ze strony klubu nie ma potwierdzenia w faktach.
Jest to zwykła zagrywka pod publiczkę, bo kurtuazyjnie mówi się o braku animozji w stosunku do Woliborza, a w rzeczywistości jest inaczej.
– Nie daje nam spokoju kwestia budżetu klubu. Każdego roku ratowały nas te dodatkowe środki.
– Tym razem nie doszły. Generalnie problem tkwi w dziurze budżetowej, ale z drugiej strony – czym może martwić się trener, jeśli podopieczni otrzymują podwyżki? Czym można się martwić w przypadku takiego komfortu pracy?
– Dostał pan podwyżkę?
– Tak, choć o nią nie zabiegałem.
W Woliborzu miałbym zresztą o wiele większe pieniądze, ale o pozostaniu w Piaście zdecydowały inne kwestie.
– Jakie?
– Przede wszystkim większa swoboda w budowaniu zespołu i decyzyjność przy transferach. W Woliborzu nie miałbym takiej możliwości.
– Prezes Szafran zapewnił nas, że wiedział o tych rozmowach.
– Tak, bo uczciwie uprzedziłem go, że jadę tam na rozmowy. A dziś, z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że robiono wtedy wszystko, by zatrzymać mnie w Nowej Rudzie.
– Na jakiej podstawie pan tak uważa?
– Choćby takiej, że nie informowano mnie o wszystkim.
Przykładowo, byłem święcie przekonany, że tak zwany „przestrzał” w budżecie wynosi pięć, góra dziesięć procent.
– A ile wynosi naprawdę?
– Czterdzieści!
– Ile?!
– Nie przesłyszeliście się…
– Mówiło się jeszcze, że Chrapek bywał trudny i psuł atmosferę w szatni.
– Tak mogą powiedzieć ci, którym Patryk się przeciwstawił i potrafił wyartykułować własne zdanie.
To świetny, ambitny chłopak, z twardym kręgosłupem moralnym. A znalazł się na cenzurowanym, bo miał odmienne zdanie od Rafała Bolisęgi.
– To kto tak naprawdę rządzi w Piaście?
– Właśnie Bolisęga, lecz umówmy się, że bardziej mu się wydaje, że rządzi. Albo inaczej – nieustannie szuka poklasku i bardzo chciałby znaleźć się na świeczniku, lecz wypada blado. Ma o sobie wysokie mniemanie i jest święcie przekonany o nieomylności, tymczasem jego postawa to przerost formy nad treścią. Chciałby decydować o wszystkim, uzurpuje sobie prawo do rozwiązywania umów z zawodnikami, a nie posiada o nich wiedzy! Jak zresztą może posiadać, skoro na meczu, czy treningu pojawia się raz na półtora roku?!
W obecnych czasach nie brakuje możliwości podniesienia kwalifikacji, tymczasem Rafałowi wydaje się, że wie wszystko. Nic bardziej mylnego!
Inna rzecz. Na jedno ze spotkań z drużyną w październiku przyjechałem odrobinę spóźniony. Nie zdążyłem na czas z powodu świateł w Głuszycy. W spotkaniu uczestniczyli prezes wraz z Rafałem, a na sugestię, że chciałbym znać przebieg tej rozmowy, usłyszałem:
– Trener nie jest tu potrzebny…
– Najbardziej interesuje nas przebieg innej rozmowy.
– No więc przyszedł 11 grudnia i usiedliśmy, aby podsumować rundę. Dopiero wtedy dowiedziałem się o skali problemów finansowych. Zaczął Bolisęga:
– Mamy problemy finansowe i musi trener obciąć kadrę.
Miał już nawet przygotowane nazwiska piłkarzy, z którymi zarząd chciał się pożegnać.
– Kto się na niej znalazł?
– Białasik, Giziński, Młodziński i Sawicki. W stosunku do Chrapka nalegano na redukcję stypendium o połowę, a w przypadku nie wyrażenia zgody przez Patryka miał on odejść z Piasta. Najciekawsza była jednak argumentacja i kryteria, na podstawie których podjęto takie decyzje.
Pozwólcie więc panowie, że przytoczę fragmenty wypowiedzi Bolisęgi:
– Młodziński jako napastnik strzelił dwie bramki i zaliczył dwie asysty
– Giziński strzelił dwie bramki z Nowym Miastem, a jak powiedział Rafał – „ – Z Nowym Miastem też strzeliłbym dwa gole! (…) ”
– Sawicki miał trzy asysty, ale tylko w meczu z Bolesławcem
– Białasik jest kontuzjogenny i nie grał przez dwa miesiące, trudno więc trzymać takiego zawodnika
– Chrapkowi obetniemy połowę wypłaty, bo i tak nigdzie nie odejdzie. Nie chcą go w Dzierżoniowie, czy Świdnicy, a chcąc dalej grać w IV lidze będzie musiał zostać w Piaście!
– Jaka była pana odpowiedź?
– Stwierdziłem wprost:
„ – Kryteria, które obrałeś są absurdalne i świadczą o Twej niewiedzy”.
I tak, aby nie być gołosłownym, odpowiedziałem:
– Młodziński grał na wahadle, a nie jako napastnik
– Chrapek i tak odejdzie, bo ma propozycję z Sułowa
– Giziński strzelił dwie bramki, ale na pewno nie strzeliłbyś ich ty
– Sawicki miał asysty z Bolesławcem, ale dały one zwycięstwo.
– zamiast Białasika odchodzi Janek Rytko, bo dostał ode mnie pozwolenie.
Spytałem jeszcze, że skoro trzymamy się kryterium o stanie zdrowia i podatności na kontuzje, to dlaczego nie podziękowaliśmy „Świstakowi”, który pauzował przez pół roku?!
– I co pan usłyszał?
– Cytuję: „ – Poświstajło jest swój, a Białasik nie!”.
Jedną z opcji było zrezygnowanie ze wszystkich zawodników z zewnątrz i granie miejscowymi, także z niższych lig. W tym przypadku zaproponowałem, by funkcję trenera powierzono Krzyśkowi Konowalczykowi, doskonale znającemu realia w waszym regionie.
Nadmienię, że rozmowy trwały około dwóch godzin i rozważaliśmy różne koncepcje.
– Czy udało się coś ustalić?
– Ostateczną i wiążącą decyzją było to, że do okresu świąt Bożego Narodzenia zarząd miał porozmawiać z zawodnikami na temat renegocjacji stypendium o dwadzieścia pięć – trzydzieści procent. Było to niezbędne, bo na tej podstawie mieliśmy otrzymać wiedzę kto zamierzał odejść, a którzy z piłkarzy zdecydowali się na pozostanie.
Od przebiegu tych rozmów zależała budowa zespołu na rundę wiosenną 2024. Na ustalenie szczegółów zarząd miał dwa tygodnie.
Tymczasem 18 grudnia propozycję przejęcia zespołu otrzymał… Krzysztof Konowalczyk!
Przypomnę, że działo się to tydzień po naszym spotkaniu i tydzień przed umówionym terminem!
O propozycji z Nowej Rudy poinformował mnie zresztą sam Konowalczyk, a jego odmowa wywołała zdziwienie.
Zarówno Rafał, jak i Tomek byli przekonani, że Konowalczyk się zgodzi.
Niebawem zadzwoniłem po raz kolejny.
– Dzwoniliście do piłkarzy? – powtórzyłem pytanie.
– Nie...
– Czy w tym momencie zapaliła się ostrzegawcza lampka?
– Tak, pomyślałem, że coś jest nie tak. Co więcej, wkrótce otrzymałem sygnały ze Świdnicy, że… podziękowano mi za pracę w Nowej Rudzie! Ale jedźmy dalej, mamy styczeń.
W popularnym serwisie internetowym wybucha bomba – Fojna odchodzi z Piasta!
Dzwonią telefony, w środowisku roi się od plotek, a ja… nadal o niczym nie wiem! Ponoć Fojny nie ma już w Nowej Rudzie, sęk w tym, że sam Fojna nic o tym nie wie!
We wtorek dzwonią Giziński i Młodziński:
– Trenerze, w środę mamy stawić się w klubie! – słyszę.
– Co było dalej?
– Kolejne telefony od Oskara i Kamila, już po środowym spotkaniu w Nowej Rudzie:
– Trenerze, rozstaliśmy się z Piastem i nie jesteśmy już zawodnikami tego klubu! Umówiliśmy się na wypłatę zaległości…
Pół godziny później zadzwonił Rafał Bolisęga:
– Ze względu na przebudowę zespołu dziękuję za współpracę!
– Znamy trenerów, którym dziękowano za pracę przez domofon. Inni otrzymywali dymisję telefonicznie, w okolicach świąt Bożego Narodzenia…
– A ja otrzymałem telefon dzień przed planowanym rozpoczęciem okresu przygotowawczego! Przypomnę jeszcze, że do tego dnia, czyli 11 stycznia, zawodnicy mieli przygotowane rozpiski i trenowali indywidualnie.
Pierwsze zajęcia poprowadził trener Domagała, ponoć wpisujący się w nową filozofię klubu.
A nowa filozofia jest taka, że młodzi zawodnicy mogący przez następne lata stanowić o sile Piasta odeszli w zimowym okienku transferowym: przecież Kantor trafił do juniorów Stali Mielec, Pawłowski do Głuszycy, a Zabrzeski jest w Nachodzie! A jeśli mielibyśmy dokonać analizy jesieni i obecnej rundy to okaże się, że to podczas mojej kadencji Rewers, Gołek i Ćwikła mieli rozegranych więcej minut, niż obecnie!
Po zamieszaniu w styczniu pierwotnie mieli odejść Młodziński, Giziński i Rytko, tymczasem nagle okazało się, że odeszło aż ośmiu ludzi!
– Czytał pan wywiad z Kamilem?
(https://m.jg24.pl/sport/55611-Rozmowa-z-Kamilem-Mlodzinskim-zawodnikiem-FK-Nchod)
– Oczywiście.
– I jak wrażenia? Padły mocne słowa?
– Niekoniecznie, bo ważył słowa i nie opowiedział o wszystkim. Do wielu spraw podszedł „na miękko”, nawiasem mówiąc w dalszym ciągu są mu winni pieniądze.
Po odejściach Białasika do Międzyborza i Chrapka z Jaroszewskim do Wierzbic nagle okazało się, że brakuje wspomnianych ośmiu ludzi! I jeszcze jedno – prezes Szafran nawet nie wiedział, że Rafał z Tomkiem prowadzili negocjacje w sprawie renegocjacji kontraktów już po moim odejściu i pierwszych treningach!
– ?!
– Z kolei 5 lutego odebrałem telefon z propozycją, uwaga – powrotu do Nowej Rudy!
– Kto dzwonił?
– Tomek Druciak, bo Rafałowi chyba nie starczyło odwagi.
– I jak pan zareagował?
– Po pierwsze – byłem gotów to rozważyć, ale wyłącznie pod warunkiem wypłacenia zaległych pieniędzy. Był to warunek konieczny, przy wszystkich minusach Rafała i Tomka wyrównanie zaległości stawiałem na pierwszym planie. W tak zwanym międzyczasie pojawiły się oferty z wyższych lig – miałem na przykład propozycję na asystenta w klubie z 1.ligi. A już w kategorii absurdu należy potraktować słowa pewnego pana związanego z klubem, który rozpowiadał na prawo i lewo, że wyłudziłem pieniądze z Piasta i tyle mnie widziano. (śmiech)
Z klubem jestem rozliczony, choć zastanawiam się nad jeszcze jedną kwestią.
– Mianowicie?
– Zakładając czysto hipotetycznie – czy gdybym zdecydował się na powrót to tak zwana długofalowa strategia klubu po raz kolejny ulegałby zmianie?!
I żeby było jeszcze ciekawiej, po odejściu z Nowej Rudy oferty ponownego przyjścia do Piasta otrzymali również … Młodziński z Białasikiem! Zarówno Rafał, jak i Tomek chcieli ich powrotu, przyznając, że postąpili zbyt pochopnie…
– Jak z perspektywy czasu oceni pan tę sytuację? Czy tego typu zachowania są u nas powszechne?
– Oczywiście!
Powiem więcej, już po moim odejściu doszło do rozmowy Rafała Bolisęgi z kilkoma piłkarzami.
Co znamienne, Rafał dopuścił się manipulacji, bo opowiedział im zupełnie inną wersję od tej, jaka miała miejsce. Proszę zauważyć, że to właśnie z Piasta wypływały różne świństwa na mój temat, a Słowianin Wolibórz i Barycz Sułów zdementowały pogłoski o mej rzekomej chęci pracy w tych klubach. W Nowej Rudzie nikt nie zdementował tych plotek…
– Tylko jeśli nas pamięć nie myli, to chyba Fojna utrzymał Piasta w zreformowanej IV lidze?!
– Trochę już żyję na tym świecie, więc tego typu retoryka specjalnie mnie nie dziwi. Zresztą w Wierzbicach było podobnie.
– A może przewyższał pan standardy obowiązujące w naszym klubie i stąd nieporozumienia?!
– Bez dwóch zdań! I żebyśmy mieli jasność: nie jestem jeszcze na etapie, na którym chciałbym być i uważam się na kandydata na dobrego trenera. Ale bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że nie czuję się gorszy od najlepszych trenerów w tej lidze. Niczego nie zostawiam przypadkowi i korzystam z najnowszych programów do analiz i materiałów, które wykorzystuję w procesie treningowym.
– Czy prezentował pan te programy w klubie? A może namawiał do zakupu?
– Oczywiście, tym bardziej, że koszt był niewielki, ledwie 150 złotych. Każdy trener w klubie, czy Akademii mógłby korzystać z tych materiałów bez ograniczeń.
– Jak była reakcja?
– Cytuję : – Niech sobie trener kupi…
– A czy u młodych piłkarzy w Nowej Rudzie zauważył pan deficyty w szkoleniu?
– Młodzież ma zaległości, tym bardziej, że biorąc pod uwagę możliwości i kapitał ludzki nie jesteście na takim poziomie jak inne ośrodki. Dobre wyniki uzyskiwane w IV lidze mimo wszystko były ponad stan.
– To jak jednym słowem określi pan szkolenie w Nowej Rudzie?
– O to mogą panowie spytać za dwa – trzy lata, gdy zawodnicy z lig trampkarza będą wchodzić na poziom seniorski.
– A czy brak asystenta był dużym problemem?
– Oczywiście, dlatego część rozgrzewkową czasem prowadził Łukasz Szukiełowicz.
– Dwa słowa o Łukaszu?
– Chorobliwie ambitny, o wzorowym etosie pracy.
To jedyny zawodnik z Nowej Rudy do którego zadzwoniłbym po podjęciu pracy na przykład w III lidze.
Nie wiem zresztą, czy panowie wiedzą, ale miałem dla niego ofertę z III ligi, konkretnie z Warty Gorzów.
Jednak Łukasz nie zdecydował się na transfer, jest emocjonalnie związany z Piastem. Pozwólcie jeszcze, że w drodze wyjątku to ja zadam pytanie. Proszę mi odpowiedzieć – jak traktować wyjazdy zawodników na urlop w trakcie sezonu?
– Może inaczej. Dawno temu, jeszcze w lidze okręgowej trener Leśniarek zakazywał takich wyjazdów.
– A dla kontrastu żyjący sprawami klubu Maciek Rogowski wyjechał na zasłużony odpoczynek dopiero w listopadzie, po zakończeniu rundy!
Co można powiedzieć więcej? Gdzie w tym momencie był zarząd, skoro jeden, drugi czy trzeci piłkarz wyjeżdżał na urlop w trakcie rozgrywek? Mniejsza może o nazwiska i szczegóły. Dramat! Moje sumienie jest czyste i to nie moja wina, że mam inne wartości i inny etos pracy.
– Jak często spotykał się pan z opiniami, że wprowadził nieznaną wcześniej jakość?
– Bardzo często, ale nie przywiązywałem do tego wagi.
Panowie, mam swoje ambicje, ale ustaliłem, że pracuję maksymalnie 100 kilometrów od domu.
Oczywiście jeśli pojawiłaby się ciekawa oferta z wyższej ligi to po namyśle i konsultacji z rodziną mógłbym ją przyjąć, ale póki co skupiam się na analizie meczów i doskonaleniu warsztatu. Dodam jeszcze, że gdybym został w Piaście i udałoby się wywalczyć utrzymanie w obecnym sezonie to i tak odszedłbym z klubu.
Dochodziliśmy bowiem do ściany, nie widziałbym dalszej możliwości choćby niewielkiego progresu.
– I całkiem możliwe, że zostałby pan odebrany jako ten zły!
– Dobre sobie! Z ręką na sercu: jaką mam opinię w Nowej Rudzie?!
– Na przykład taką, że nie chciał pan umierać za nasz klub!
– Tak mówią ci, którzy starają się ukryć własne błędy i słabości. Gdy Maciek Rogowski wrzucał mi nagrany mecz na dysk, to jeszcze w sobotę oglądałem go do 1-2 w nocy.
W niedzielę prowadziłem własną analizę, a wycinanie fragmentów dotyczących mojego zespołu trwało trzy-cztery godziny. Oprócz tego trzeba było przygotować analizę najbliższego przeciwnika, składającą się najczęściej z dwóch poprzednich spotkań. To kolejnych pięć – sześć godzin. Reasumując, przyjmijmy, że do poniedziałku miałem za sobą dziesięć godzin spędzonych przed ekranem!
Nie chciałem zaniedbać żadnego detalu, muszę mieć przekonanie, że zrobiłem wszystko. Mam rozumieć, że sumienna weekendowa analiza kosztem pobytu z rodziną nie kwalifikuje się do umierania za klub?
A może miałem się okaleczać?! (śmiech)
– A z jakiej perspektywy ogląda pan dajmy na to Ligę
Mistrzów? Jako trener, czy kibic?
– Zależy kiedy. Europejskie puchary śledzę głównie jako kibic, natomiast ligę włoską oglądam przede wszystkim dla stałych fragmentów.
– Wiadomo!
– Z fragmentów spotkań Serie A korzystaliśmy także w Piaście, wysyłałem fragmenty z danego meczu, uczulałem na pewne aspekty. I nie ukrywam, że stałe fragmenty (SFG) były naszą mocna stroną. Mniej więcej tak, w dużym skrócie, wyglądała moja praca. Umierałem za Piasta, zresztą umieram za każdy, który dane jest mi prowadzić!
Nie zważam na retorykę innych, choć na fejsbukowej stronie Piasta czytam wynurzenia pewnej pani, która dziwnym trafem jest dobrze poinformowana o tym, co dzieje się w waszym klubie. Nie uważacie, że to zastanawiające?!
I co ciekawe, ponoć to właśnie ta pani insynuuje powody mego odejścia z Wierzbic! Ale mówiłem już, że zbyt długo żyję na tym świecie, więc może utnijmy w zarodku ten wątek.
– Podobnie jak pan trochę już na tym świecie żyjemy.
I wie pan co? Proszę sobie wyobrazić, że w 1988 graliśmy baraże o ekstraklasę! Skupmy się na w końcu na tym!
Co tam finanse i balansowanie na krawędzi upadku? Zostawmy pana punkt widzenia i porozmawiajmy o Jastrzębiu, Kretku czy pokrzywdzonym Piaście.
Nie uważa pan, że najwyższa już pora na dyżurny temat zastępczy?
– Znam historię Piasta, tylko ile razy można wracać do tego, co było? Baraże z Jastrzębiem to powód do dumy, ale nie można nimi tuszować aktualnych niedociągnięć!
W takich chwilach najbardziej wychodziło zadufanie zarówno młodszych, jak i starszych działaczy Piasta.
Zresztą podobne sytuacje przerabiałem też w Wierzbicach.
– Z Wierzbic odszedł pan dość niespodziewanie.
– Tam jest dość niecodzienny układ – mają prezesa, który niczym szeryf zawładnął klubem i przy okazji rozsadził drużynę. Nalegał na kontrakt opiewający na 2,5 roku, ale po moich sugestiach podpisaliśmy umowę na 1,5 roku.
Równocześnie zastrzegłem, że w przypadku braku awansu odejdę z Wierzbic. Rzeczywistość okazała się inna, podałem się do dymisji po trzech kolejkach.
– Wracamy do Nowej Rudy. Co może oznaczać spadek Piasta?
– Kłopoty. Innymi słowy – należy zrobić wszystko, by utrzymać IV ligę. Te dwa – trzy lata są okresem przejściowym, należy wykazać się cierpliwością i poczekać, aż większa liczba wychowanków zacznie zasilać pierwszy zespół. To jedyna droga, bo w innym przypadku może pojawić się poważny problem. Za chwilę skończy grać Mika, nie wiadomo co z przyszłością „Świstaka”, który wspominał o możliwości odejścia w czerwcu. Jeśli odejdą doświadczeni gracze to od kogo będzie się uczyć młodzież? Młodzi pójdą do Kłodzka, a w przypadku awansu Bielawy zdecydują się na grę za miedzą, bo IV liga to jednak wyższy poziom.
– Dlaczego mamy podobne spostrzeżenia?
– Pewnie dlatego, że znają się panowie na piłce.
– To dodamy jeszcze, że uważamy menadżerów za największe zło w polskiej piłce. I jeszcze ich „pomagierów”, znanych chociażby z naszego podwórka.
– O czym tu mówić, skoro taka Wisła Płock zalega agentom 7,5 miliona złotych z tytułu prowizji?
– Czy podziela pan opinię, że mentalnie zatrzymaliśmy się dwie, może nawet trzy dekady wstecz?
– Tak, poza tym poziom sportowy też pozostawia wiele do życzenia. Przecież kilkanaście lat temu byliście nawet w klasie – A, co było dla mnie szokiem.
– Podjąłby pan pracę w A – klasowym klubie?
– Tak, nie widzę problemu, ale wszystko musiałoby być poukładane od A do Z. Gdybym dostrzegł gwarancję postępu, nieustannej chęci pójścia do przodu to dlaczego nie? Nie mówię o rozwoju wyłącznie sportowym, ale o całości. Gdyby zawodnicy chcieli regularnie trenować, podnosić umiejętności, walczyć o kolejne awanse, to kto wie?
– Nie jest pan jednak tanim trenerem!
– To prawda, ale czy idąc do lekarza negocjujemy cenę za wizytę u specjalisty? W życiu należy iść do przodu, każdego dnia szukać możliwości rozwoju.
Dzisiejsza rozmowa też będzie dla mnie nowym i wartościowym doświadczeniem.
– Dla nas również. Wracając jeszcze do mentalności – czy nie odniósł pan wrażenia, że niektóre osoby reprezentujące nasz klub postrzegają rzeczywistość przez pryzmat swego nosa?
– Odpowiem przewrotnie.
Jeśli jestem właścicielem dużej firmy, powiedzmy na tysiąc osób, to nie sprawdzam, czy sprzątaczka podkrada papier toaletowy, bo mam od tego zaufanych ludzi.
W kontaktach międzyludzkich nie muszę troszczyć się o klienta, bo jeśli zadbam o pracownika, to ten automatycznie przeniesie swe zadowolenie właśnie na klienta! U prezesa Szafrana miałem zaufanie. Z racji licznych obowiązków nie miał zbyt wiele czasu, ale wierzył w moją pracę i żyliśmy dobrze.
Ale już Rafał często miał swoje przemyślenia.
– A Tomek?
– Lubię go, ale pojęcie o piłce ma raczej mgliste.
I zawsze chętnie z nim porozmawiam, ale niekoniecznie o sporcie. Będzie lepiej jeśli porozmawiamy o innych kwestiach, na przykład o dziewczynach…
Mówiąc dość oględnie, niektóre sytuacje nie stawiają go w korzystnym świetle.
– Przykłady?
– Chociażby kwestia zapłaty za dojazdy.
Prosty przykład – pewnego razu Janek Rytko, który dojeżdżał ze mną został zapytany o należną mu kwotę właśnie za … dojazdy na treningi i mecze!
Mało tego, sytuacja powtórzyła się w kolejnym miesiącu! W końcu sam Janek zaczął się zastanawiać, czy nie rzucić dla żartu kwoty tysiąca, czy dwóch?!
Z jednej strony było to nawet komiczne, choć na dobrą sprawę jest to zachowanie niedopuszczalne.
Skoro nikt nie potrafił zapanować nad wydawaniem publicznych, czy prywatnych pieniędzy to mamy do czynienia z sytuacją tragiczną!
Niewiarygodnych sytuacji było zresztą więcej – bywało na przykład i tak, że gubiono ważne dokumenty.
Na dokładkę, po jednym z wygranych spotkań zawisło nad nami widmo walkowera ze względu na brak opłaty za żółte kartki…
I jeśli mamy być całkowicie szczerzy – uważam, że zarządzanie w Piaście to poziom amatorski, na poziomie klasy – B, lub jeszcze niżej! Panowie, albo budujemy coś wspólnie, albo nie ma to żadnego sensu!
Hołduję innym zasadom i jasno sprecyzowanym celom. Muszą być one krótko i długoterminowe, dlatego zalecana jest cierpliwość.
– I finansowa płynność…
– Bez niej ani rusz, czasy mamy takie, że finanse gwarantują utrzymanie jakości.
Dlaczego młodzi chłopcy z Nowej Rudy jeżdżą do mecze do Wrocławia kosztem pójścia na ligowy mecz Piasta?
Przyczyna jest prosta – to Śląsk jest magnesem do rozwoju. Finanse Piasta to zresztą temat na osobną rozmowę i mówić można wiele…
A premie meczowe? Z własnych pieniędzy ufundowałem je dwa razy – po meczach z Foto-Higieną i Polonią Świdnica.
– Dużo w panu rozgoryczenia…
– Mimo wszystko czuję sentyment do Nowej Rudy, bo abstrahując od niekompetentnych działaczy czułem się u was bardzo dobrze. Jednak z upływem czasu narastała frustracja, coraz bardziej denerwowały pewne czynniki.
– Minimalizm? Brak ambicji? Samozadowolenie?
– W punkt! Otóż to. Przykładowo – bardzo zirytowałem się po zremisowanym meczu w Sułowie, bo choć uzyskaliśmy korzystny wynik to prowadziliśmy dwoma bramkami na pięć minut przed zakończeniem spotkania!
– W szatni czuć było tę sportową złość?
– Generalnie tak, choć nie u wszystkich.
Zawsze patrzę do przodu, interesuje mnie wyłącznie ciągły rozwój! W jednym z wywiadów trenera Foltyna odnajdziemy zdanie:
– Jeśli mój zespół zajmuje 5.pozycję, to moim celem jest 4.miejsce w tabeli!
– Dochodzimy więc do sedna – minimalizmu i specyficznej mentalności. Braku wartościowych wzorców, braku głębszego spojrzenia i odrobiny refleksji.
Tkwimy w tym marazmie od dekad, marnujemy kolejne lata i odcinamy kupony od przeszłości.
Chełpimy się drugą ligą, co więcej, wydaje się nam, że z racji barażu z Jastrzębiem noworudzki Piast winien być traktowany na szczególnych zasadach!
I tak od trzydziestu sześciu lat! Co gorsza, mimo rzekomych zakazów wokół klubu wciąż pałęta się osoba o wątpliwej moralności, uważająca się na nieomylną i niezbędną. I co równie przykre, mimo powszechnie znanych przywar w dalszym ciągu znajduje uznanie!
To przerażające, kto i z jakim skutkiem kreuje się na alfę i omegę noworudzkiej piłki! A jeśli obecność kłamców i manipulatorów jest tak niezbędna, to może lepiej zamknąć ten biznes?
Inny palący problem dotyczy przedstawiciela tak zwanych elit naszego miasta. Jak długo jeszcze imprezy organizowane na słupieckim CTS-ie będą okazją do raczenia się alkoholem? Jak długo jeszcze wyjazd z piłkarzami na mecz będzie okazją do wychylenia w autokarze kilku głębszych? To patologia w najczystszej postaci, którą widzą wszyscy, ale nikt nie ma odwagi by mówić o tych sprawach. Brakuje odwagi? A może przyzwyczailiśmy się, że karygodne zachowania stały się normą?
Przeraża krótkowzroczność i powielanie błędów z historii, którą ponoć tak się chlubimy. Przeraża buta i brak pokory. Przeraża przerost ambicji i szukanie taniego poklasku, najlepiej kosztem pracy innych. Zjadamy własny ogon.
– Nic dodać nic ująć, choć na pocieszenie mogę panom powiedzieć, że w Wałbrzychu dzieje się podobnie.
Ileż to nasłuchałem się o Włodzimierzu Ciołku, czy fantastycznej jesieni 1983 roku…
– Nawiasem mówiąc, na meczach Górnika pojawiało się wtedy mnóstwo kibiców z Nowej Rudy. Zostawmy jednak Wałbrzych, bo interesuje nas wyłącznie Nowa Ruda!
Interesują nas problemy Piasta, a nie pieniądze sponsora z Woliborza, czy kolejne transfery Słowianina!
Chcielibyśmy współpracować z osobami skupionymi na sumiennej pracy, a nie na liczeniu kciuków i serduszek.
Interesuje nas lepsze jutro naszego klubu i choćby minimalny rozwój, tymczasem synonimem upływających lat są zawiść, gorzkie żale, frustracje i pretensje do całego świata, często wynikające z niemocy. Wymagajmy od siebie więcej, do jasnej cholery!
Piłkę kopaną w Nowej Rudzie toczy gangrena. Projekt o dumnej nazwie „Piast” stał się atrapą, a 75 – letni symbol miasta jest karykaturą dawnej świetności.
I jeszcze jedno.
Prosimy zwrócić uwagę na komentarze po przegranych meczach. To kolejny przyczynek do dyskusji, w końcu gdy przegra Piast, to spadają na nas wszystkie plagi egipskie z nieprzychylnymi sędziami na czele!
– Trudno się nie zgodzić, bo irytujących sytuacji było wiele. I muszę dodać, że niektóre posunięcia ciężko mi było zrozumieć.
– Ustalmy zatem, że to dobry moment, aby wyłączyć dyktafon… To jak pan uważa – ile potrzeba czasu by wreszcie zagościła u nas normalność?
– To długotrwały proces, bo zaniedbania są naprawdę duże.
– A konkretnie? Dziesięć lat? A może dwadzieścia?
– Jeżeli mielibyście zacząć od zera, czyli od strony czysto sportowej, to efekty systematycznego szkolenia pojawią się mniej więcej za 10 lat.
I powtórzę raz jeszcze to, co powiedziałem wcześniej.
Utrzymanie w IV lidze przez kolejne dwa – trzy sezony jest niezbędne, szczególnie w kontekście najstarszego rocznika trenującego obecnie w Akademii.
Nie da się tego czytać , białe literki na białym tle. Porażka.
OdpowiedzUsuń