Gdy
rozpoczynaliśmy pracę i pochyliliśmy się nad historią naszego
Klubu, za punkt honoru obraliśmy rozmowę z Andrzejem Kretkiem.
Jest
on, jak wiadomo, postacią dość kontrowersyjną i kojarzącą się
jednoznaczne z przegranymi barażami o Ekstraklasę. Wizyta w domu
Pana Andrzeja nie należała do najłatwiejszych. Była to
najtrudniejsza z dotychczas przeprowadzonych przez nas rozmów .
Czy
czujemy się spełnieni? Absolutnie nie, zwieńczeniem naszej pracy
będzie dopiero książka traktująca o historii Piasta.
Pogawędka
z Andrzejem Kretkiem wzmocniła jednak nasze morale.
Z
zapartym tchem słuchaliśmy zwierzeń byłego bramkarza Piasta,
podczas których nie brakowało zarówno radosnych, jak i
wzruszających chwil...
Oddajmy
zatem głos naszemu Rozmówcy - Szanowni Kibice , zapraszamy do
lektury wywiadu z Andrzejem Kretkiem.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - W rozmowie telefonicznej, którą odbyliśmy
przed przyjazdem do Pana, poruszyliśmy wątek spotkania pomiędzy
Stomilem Olsztyn, a Rakowem Częstochowa z czerwca 1995 roku. Dzięki
fantastycznej postawie Andrzeja Kretka goście z Częstochowy
zwyciężyli 1-0, co pozwoliło na zachowanie ligowego bytu. Przyznał
Pan, że był to najlepszy mecz, który rozegrał w życiu. Czy
równie efektowne zdarzały się w barwach Piasta ?
Andrzej
Kretek : - Przede wszystkim muszę zacząć od tego, że bardzo miło
wspominam okres spędzony w Nowej Rudzie. Byłem tam wprawdzie
zaledwie dwa sezony, aczkolwiek był to najlepszy okres w dziejach
tego klubu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - To prawda.
Andrzej
Kretek : - Jeśli chodzi o moje występy w noworudzkim zespole, bodaj
najlepszym był pojedynek z Szombierkami Bytom, rozegrany w sezonie
1986/87. Przystąpiłem do tego spotkania nie w pełni sił, z
kontuzją odniesioną w dość dziwnych okolicznościach.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Chyba znamy okoliczności , w jakich doznał
Pan urazu dłoni.
Czy
to właśnie przed meczem z Szombierkami Robert Fudali przytrzasnął
Panu palce drzwiami od samochodu ?
Andrzej
Kretek : - Zgadza się, tak właśnie było. Ból był nie do
opisania, rozegrałem jednak cały mecz na blokadzie i broniło mi
się znakomicie. Zapewne któryś z moich byłych kolegów przekazał
Panom tę informację ?
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Był nim Andrzej Lubieniecki, z którym
rozmawialiśmy kilka tygodni temu. Prosił , by przekazać Panu
pozdrowienia, co niniejszym czynimy. Również Bogdan Marchewka oraz
Ryszard Rosiak z zadowoleniem przyjęli wiadomość o naszym
spotkaniu.
Andrzej
Kretek : - Uwierzcie Panowie, że chętnie wybrałbym się do Nowej
Rudy, cierpię jednakże na deficyt wolnego czasu. Należę do
stowarzyszenia, skupiającego byłych zawodników Widzewa, prowadzę
także Szkółkę Piłkarską Andrzeja Kretka. Na brak zajęć nie
narzekam.
Cieszą
mnie oczywiście pozdrowienia od byłych piłkarzy Piasta i proszę
również o przekazanie takowych w moim imieniu.
"
Skuter ", czyli Andrzej Lubieniecki był gościem na mym weselu.
Bogdan Marchewka to z kolei ojciec chrzestny jednej z moich córek.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - I przede wszystkim znakomity piłkarz.
Andrzej
Kretek : - Bez dwóch zdań, szczerze mówiąc nie raz i nie dwa
zastanawiałem się, dlaczego tej klasy zawodnik nie trafił do
Ekstraklasy ? Z pewnością poradziłby sobie na najwyższym
szczeblu, był naprawdę dobrym piłkarzem.
Piast
Nowa Ruda prowadzony przez Erwina Wojtyłkę był silnym zespołem, a
takie nazwiska, jak Białczak , czy Borcoń pamiętam do dziś.
Piast
Nowa Ruda -Kronika : - Czy ktoś jeszcze zapadł Panu w pamięci?
Andrzej
Kretek : - Mój imiennik , Andrzej Świerczyński. Zdobywał sporo
bramek, przede wszystkim po uderzeniach głową. W tym elemencie gry
nie miał sobie równych.
Wspomnieli
także Panowie osobę Ryszarda Rosiaka, niewysokiego, ale bardzo
skutecznie grającego obrońcę. Był urodzonym przywódcą, chyba w
żadnym klubie nie spotkałem kapitana z taką charyzmą.
(Piast przed meczem z Zagłębiem Wałbrzych, 29 sierpnia 1987 roku, "Nasi" od lewej: Sawczuk, Taba, Kretek, Rosiak - zdjęcie ze zbiorów Zbigniewa Sawczuka)
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Gdy Ryszard Rosiak dowiedział się o naszej
wizycie, zasugerował nam, aby spytać o spotkanie z Bałtykiem w
Gdyni.
Czy
przypomina Pan sobie pewien szczegół z tego meczu?
Andrzej
Kretek : - Przegraliśmy tam 0-7 i byłem tym faktem strasznie
sfrustrowany.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Na tyle, że w pewnym momencie nie miał Pan
ochoty bronić dalej i chciał schodzić z boiska?
Andrzej
Kretek : - Potwierdzam, tak właśnie było.
Było
to dziwne spotkanie , zawodnicy Bałtyku mieli tego dnia dobrze
wyregulowane celowniki i niemal każdy oddany przez nich strzał
kończył się zdobyciem bramki. Paradoksalnie, w większości
przypadków były to uderzenia, przy których nie mogłem za wiele
zrobić. Była to najwyższa porażka , jakiej doznałem w swej
karierze. Chociaż nie, siedziałem na ławce rezerwowych podczas
pamiętnego starcia pomiędzy Eintrachtem Frankfurt, a Widzewem Łódź
( zakończonym wynikiem 9-0 - przypomnienie redakcji).
W
przerwie tego meczu, przy stanie 6-0 , trener Władysław Żmuda
polecił mi udanie się na rozgrzewkę. Odmówiłem, zachowajcie
jednak dla siebie to, co powiedziałem wówczas opiekunowi Widzewa.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - " Kretek był nerwowy i nadpobudliwy "
- to również opinia Ryszarda Rosiaka. Wszystko się zgadza.
Andrzej
Kretek : - W życiu prywatnym jestem spokojnym i ułożonym
człowiekiem , gdy jednak wychodziłem na boisko starałem się
"żyć", pokrzykiwać, ustawiać obrońców.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Słyszeliśmy także o Pańskiej chorobliwej
wręcz ambicji.
Andrzej
Kretek : - Zawsze taki byłem. Podczas pobytu w Piaście trenowałem
indywidualnie z Bolesławem Kozaczką. Zwykle w poniedziałki na
boisku w Słupcu wspólnie pracowaliśmy nad poprawą niektórych
elementów mojej gry. Przychodząc do Nowej Rudy powiedziałem wprost
:
-
" Gdy już wejdę do bramki, wówczas nikomu nie oddam miejsca w
składzie ".
Tak
właśnie było. Po kilku kolejkach sezonu 1986/87 zostałem
podstawowym bramkarzem i grałem w wyjściowej jedenastce aż do
momentu transferu do GKS-u Jastrzębie.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Bronił Pan z powodzeniem. Edycja 1987/88
słusznie uważana jest za najlepszą w historii naszego Klubu. Jak
wspomina Pan ten wyjątkowy okres ?
Andrzej
Kretek : - Są to tylko i wyłącznie pozytywne wspomnienia. Dość
niespodziewanie dla nas samych , po kilku kolejkach zameldowaliśmy
się na szczycie ligowej tabeli. Był to znakomity czas, graliśmy
naprawdę dobra piłkę.
Sporym
atutem Piasta było własne boisko, a także dość specyficzne
powietrze.
Nowa
Ruda leży w niecce, otoczona górami. W okresie mojej gry
funkcjonowały kopalnie i inne zakłady . Rywale przyjeżdżający na
ulicę Sportową nie mieli łatwej przeprawy, osobiście bardzo
lubiłem grać na wypełnionym kibicami , kameralnym obiekcie.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Niewiele brakło, by na kameralnym stadionie
Piasta zagościła Ekstraklasa.
Andrzej
Kretek : -W rewanżowym spotkaniu sędzia Orłowski z Lublina czuwał
, by gospodarzom nie przydarzyła się krzywda. Mówiąc wprost,
tego pojedynku nie mieliśmy prawa wygrać. Straciliśmy również
dość przypadkową bramkę, która zaważyła o naszym
niepowodzeniu. Mecz Jastrzębie - Piast to zresztą temat na dłuższą
rozmowę, zdaję sobie sprawę, że z pewnością zapytają Panowie o
kilka kwestii...
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - I zapewne zdaje Pan sobie sprawę z faktu, że
jesteśmy nieco onieśmieleni, by nie powiedzieć, skrępowani...
Andrzej
Kretek : - Zupełnie niepotrzebnie, przyjmując propozycję wywiadu
liczyłem się z tą ewentualnością. Zacząłbym może od tego, że
nie chciałem grać w rewanżowym spotkaniu w Jastrzębiu i
przekazałem tę informację sztabowi szkoleniowemu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy już przed tym meczem podpisał Pan
kontrakt z zespołem naszych rywali?
Andrzej
Kretek : - Absolutnie nie, to kompletne bzdury nie mająca żadnego
pokrycia z rzeczywistością. Działacze Jastrzębia nawiązali ze
mną kontakt dopiero po barażach. Wcześniej, jeszcze podczas
trwania sezonu 1987/88 zainteresowanie mą osobą wyraziło Zagłębie
Lubin. Włodarze miedziowego klubu czterokrotnie gościli w mym
słupieckim mieszkaniu.
Nie
wiedziałem co robić, odwlekałem moment podjęcia decyzji do czasu
zapadnięcia najważniejszych rozstrzygnięć związanych z walką o
awans do I ligi z Piastem . I co niezwykle istotne - studiowałem.
Na
moje nieszczęście, 30 czerwca 1988 roku, w dniu rewanżowego meczu
o awans do Ekstraklasy stanąłem do obrony pracy magisterskiej .
Egzamin odbył się o godzinie 11.
Następnie,
po kilkugodzinnej podróży samochodem dołączyłem do zespołu. Nie
czułem się na siłach by grać i podzieliłem się swoimi
wątpliwościami z trenerem Wojtyłką. Chciałem być uczciwy wobec
kolegów, szczególnie w tak ważnym momencie.
Proszę
mi wierzyć, byłem zmęczony zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
W
takich okolicznościach trudno o koncentrację , poza tym, nie
uczestniczyłem w przedmeczowym zgrupowaniu odbywającym się w
okolicach Wodzisławia.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A dokładniej w miejscowości Chybie, skąd
pochodzą bracia Stańkowie.
Andrzej
Kretek : - Tak , było to w Chybiu. Dojechałem tam samochodem tylko
po to, by udać się autokarem na mecz. Erwin Wojtyłko postanowił
wszakże , że tradycyjnie rozpocznę to spotkanie w roli
podstawowego bramkarza. Punktualnie o godzinie 17 wybiegłem więc na
murawę stadionu przy ulicy Kasztanowej.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Jak wspomina Pan sam mecz i bramkę zdobytą
przez Marka Tekielę ?
Andrzej
Kretek : - Nie było to piękne widowisko, dominowała walka. Oba
zespoły koncentrowały swe wysiłki na realizacji założeń
taktycznych, nakreślonych przez Erwina Wojtyłkę i Ryszarda Dudę.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Serca kibiców Piasta zamarły w 70. minucie .
Andrzej
Kretek : - Był to dziwny , by nie powiedzieć, przypadkowy gol.
Zawodnik gospodarzy nie trafił czysto w piłkę, a ta zmieniła tor
lotu po rykoszecie od Macieja Białczaka. Aby zdążyć z interwencją
przechyliłem ciężar ciała na jedną stronę, na powtórną
reakcję nie było już jednak szans...
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Jak na tę bramkę zareagowali koledzy z
zespołu?
Andrzej
Kretek : - Nie ukrywam, że mieli do mnie pretensje. Nie dziwiły
mnie ich reakcje, zwykle nie puszczałem takich bramek.
Czułem
się niezręcznie , przede wszystkim w stosunku do samego siebie.
Przeprosiłem
drużynę , powtórzę jednak raz jeszcze : tego dnia i w tego typu
okolicznościach nie postawiłbym na siebie będąc trenerem.
Sugerowałem,
by dostępu do bramki Piasta bronił w tym spotkaniu Józef Ciołek,
ale i wówczas najprawdopodobniej stałbym się ofiarą podejrzeń i
domysłów. Wystawienie do gry w najważniejszym spotkaniu sezonu
rezerwowego bramkarza wyglądałoby podejrzanie.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy będąc w normalnej dyspozycji fizycznej i
psychicznej obroniłby Pan uderzenie Marka Tekieli ?
Andrzej
Kretek : - Tak.
(Przyjacielski uścisk po latach - Dariusz Dziarmaga i Andrzej Kretek już odpowiednio w Zagłębiu Lubin i Rakowie - zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Kretka)
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A czy zdaje Pan sobie sprawę z pogłosek,
które od trzydziestu lat intrygują społeczeństwo w naszym
mieście?
Andrzej
Kretek : - Oczywiście, byłem kilkakrotnie w Nowej Rudzie i
spotkałem się z różnymi opiniami na mój temat. Noworudzianie
łączą baraże z mym transferem do Jastrzębia, lecz moje sumienie
jest czyste. Nie sprzedałem tego meczu , nigdy nie praktykowałem
takich działań. Ludzie mówili, mówią i zapewne długo będą
jeszcze mówić o tych wydarzeniach. Nie odbieram nikomu prawa do
zabierania głosu, mogę jednak śmiało spojrzeć w swoje odbicie w
lustrze.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Niektórzy twierdzą nawet , że nie wracał
Pan z drużyną Piasta do Nowej Rudy i pozostał w Jastrzębiu.
Andrzej
Kretek : - Nie jest to prawdą. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się
, by przy piwie porozmawiać o dalszych losach zespołu. Atmosfera
była fatalna.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Było to w jednym z hoteli w okolicach Nysy.
Andrzej
Kretek : - Najprawdopodobniej, minęło już przecież sporo czasu i
nie kojarzę nazwy miejscowości. Powrót z tego meczu nie należał
do najprzyjemniejszych, czułem się bardzo źle.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A czy kiedykolwiek brał Pan udział w
ewidentnie ustawionym spotkaniu ?
Andrzej
Kretek : - Czasem z perspektywy murawy pewne rzeczy wydawały mi się
bardzo dziwne.
Nigdy
nie uczestniczyłem w procederze kupna i sprzedaży, choć nie
wszyscy skłonni są dać wiarę moim słowom. Porażce w Jastrzębiu
nie towarzyszyły żadne dodatkowe podteksty, łapię się na tym, że
tłumaczę się po raz kolejny...
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Józef Borcoń stwierdził, że obroniłby
uderzenie Marka Tekieli.
Andrzej
Kretek : -Dokładnie to samo powiedział mi w szatni po zakończeniu
spotkania. Nie wiem, czy Józek poradziłby sobie z tym strzałem, po
meczu, w szatni, na gorąco, padają różne słowa.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Przyjechali i ciągną za język, w dodatku
przy niedzieli...
Andrzej
Kretek : - Absolutnie nie podchodzę do naszej rozmowy w ten sposób.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Okrągła rocznica walki o dawną pierwszą
ligę jest w naszym mniemaniu dobrą okazją, by odmitologizować
pewne rzeczy. Jechaliśmy wprawdzie do Pana " z duszą na
ramieniu", lecz chcielibyśmy raz na zawsze wyjaśnić
niedopowiedziane historie.
Andrzej
Kretek : - Cieszę się, że podjęli Panowie tę próbę. Powiem
więcej, gotów jestem przyjechać do Nowej Rudy i spojrzeć w oczy
kibicom Piasta. Nie odżegnuję się od niczego, wiedziałem , że
temat będzie wracał, niczym bumerang.
Piast
Nowa Ruda-Kronika: - Nam z kolei chodzi o to, by już nie powracał.
Próbujemy
także zweryfikować jeszcze jedną tezę związaną z barażami i
rzekomy dekret z Ministerstwa Górnictwa, oznaczający " zielone
światło" dla Jastrzębia w drodze ku Ekstraklasie.
Andrzej
Kretek : - Być może tak było, słyszałem podobne głosy od
kolegów.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Tych z Jastrzębia, czy Nowej Rudy?
Andrzej
Kretek : - Z Nowej Rudy. Pobytu w Jastrzębiu nie wspominam
najlepiej, nie czułem się tam zbyt komfortowo i rozmawiałem tak
naprawdę zaledwie z trzema osobami. Czułem się tam okropnie, to
było nieporozumienie.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - I generalnie żałuje Pan transferu do tego
klubu?
Andrzej
Kretek : - Tak, dziś na wiele spraw patrzę z innej perspektywy.
Miałem jednak już 26 lat, chciałem grać w Ekstraklasie. Lubińskie
Zagłębie spadało z ligi, wybierając swój nowy klub kierowałem
się przede wszystkim możliwością gry wśród najlepszych.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Piast nie próbował Pana zatrzymać?
Andrzej
Kretek : - Nie , co wydawało mi się to dość dziwne. Wszystko
odbyło się płynnie i bezproblemowo.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Czy podczas obchodów 70-lecia powstania Piasta
kontaktowali się z Panem działacze z Nowej Rudy?
Andrzej
Kretek : - Nic takiego nie miało miejsca.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - A czy przez okres trzydziestu lat od feralnej
bramki Marka Tekieli otrzymał Pan szansę wypowiedzenia się na ten
temat?
Andrzej
Kretek : - Nie, ale jeśli ponownie nadarzy się okazja, wówczas
chętnie się wypowiem. Cieszy mnie wizyta Panów i możliwość
zabrania głosu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika: - Ponoć należał Pan do tej grupy bramkarzy,
który potrafią obronić 100 procentową sytuację, by by po chwili
stracić głupią bramkę.
Andrzej
Kretek : - Chyba rzeczywiście tak było, zespołom , w których
występowałem często dawałem coś ekstra, od siebie. Doskonale
pamiętam mecz z Ruchem, gdy na Cichej trzykrotnie zatrzymałem
Mariusza Śrutwę w sytuacjach sam na sam.
A
czy puszczałem głupie bramki ?
Nie
ma bramkarzy, którzy uniknęliby wpadek. Golkiper, niczym saper ,
myli się tylko raz i pociąga to przykre konsekwencje dla całego
zespołu.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Jak odbiera Pan po latach nasze miasto i sam
Klub ? Pozostał sentyment ?
Andrzej
Kretek : - Oczywiście.
W
czasach mojej gry klub był znakomicie poukładany, wszystko
funkcjonowało tak, jak powinno.
Mieliśmy
ciekawy zespół, który grał dobrą piłkę.
Swoją
pracę należycie wykonywali także działacze, z Ryszardem
Najsznerskim na czele. Był to fantastyczny organizator, całkowicie
oddany sprawom kopalni i klubu.
Piast
Nowa Ruda- Kronika : - A Erwin Wojtyłko ?
Andrzej
Kretek : - O nim również nie mogę powiedzieć złego słowa, miło
wspominam współpracę z tym szkoleniowcem. W swej karierze
współpracowałem z trzydziestoma siedmioma trenerami, zaliczam
Erwina Wojtyłkę do grona fachowców. Potrafił skleić dobry
zespół.
Proszę
również poświęcić kilka słów Bolesławowi Kozaczce. Dzięki
jego indywidualnym treningom wypracowałem wysoka formę, poza tym,
był on serdecznym i pomocnym człowiekiem.
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - Wypada nam na koniec rozmowy zaprosić Pana do
Nowej Rudy.
Andrzej
Kretek : - Mam nadzieję , że nadarzy się ku temu sposobność.
Może nawet udałoby się zagrać jakiś mecz ze starymi kolegami,
powiedzmy dwa razy po 10 minut ?
Piast
Nowa Ruda-Kronika : - I znów odzywa się Pańska ambicja...
Andrzej
Kretek : - Pewne cechy charakteru bywają niezmienne. Ambicja nie
pozwoliłaby mi również na odpuszczenie meczu w Jastrzębiu.
Piast
Nwa Ruda-Kronika : - Dziękujemy za rozmowę i czekamy na Pana w
Nowej Rudzie. Koniecznie z koszulką Piasta, której niestety dziś
nie udało się Panu odnaleźć.
Andrzej
Kretek : - Zachowałem ją jednak i w swoim czasie postaram się
Panom zaprezentować. Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam środowisko
piłkarskie w Nowej Rudzie.
(Szczęśliwi przepytywacze z Panem Andrzejem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz